Widok czytania

Zakaz mediów społecznościowych dla dzieci wszedł w życie. Australia daje przykład

Australia wprowadziła zakaz korzystania z mediów społecznościowych dzieciom poniżej 16 roku życia. To pierwszy tego rodzaju zakaz na świecie, a wiele krajów obserwuje wdrażanie nowych reguł.

Zobacz także: USA i Australia podpisały kluczową umowę. 2 mld dol. na stole

Od 10 grudnia osoby poniżej 16. roku życia w Australii mają obecnie zakaz korzystania z głównych serwisów społecznościowych, w tym Tiktok, X, Facebook, Instagram, YouTube, Snapchat i Threads. Nie mogą zakładać nowych kont, a istniejące profile są dezaktywowane.

"To Australia przewodzi światu. To Australia reaguje na to, co jest kwestią globalną" – powiedział premier Anthony Albanese w rozmowie z CNN. "Wiemy, że wyrządzane są szkody społeczne, dlatego jako rząd mamy obowiązek odpowiedzieć na prośby rodziców, a także na kampanię młodych ludzi, którzy mówią: po prostu pozwólcie nam być dziećmi".

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

Zakaz korzystania z mediów społecznościowych przez dzieci to odpowiedź na rosnące obawy dotyczące ich zdrowia psychicznego i bezpieczeństwa w sieci. Wprowadzony zakaz budzi skrajne reakcje. Jedni widzą szansę na poprawę zdrowia psychicznego dzieci, inni obawiają się naruszenia prywatności i wolności słowa.

Zakaz mediów społecznościowych dla dzieci. Australia daje przykład

Jak wyjaśnia CNN, badania wskazują, że nadmierne korzystanie z platform takich jak Instagram czy TikTok może prowadzić do wzrostu poziomu lęku i poczucia izolacji wśród młodzieży. Australijski rząd chce przeciwdziałać tym zjawiskom, stawiając na ochronę najmłodszych użytkowników internetu.

Zobacz także: Big Techy zmieniają media społecznościowe dzięki AI. Rewolucja czy chaos?

Jak relacjonuje CNN, pierwsze dni wdrażania nowych przepisów były chaotyczne. Niektóre dzieci zostały zablokowane, inne nadal korzystają z mediów społecznościowych. Firmy technologiczne, takie jak Instagram czy TikTok, muszą teraz monitorować konta użytkowników i usuwać te należące do osób poniżej 16 roku życia.

Australijska komisarz ds. e-bezpieczeństwa, Julie Inman Grant, zapowiedziała, że platformy będą regularnie sprawdzane, a wyniki monitoringu zostaną przedstawione przed świętami Bożego Narodzenia.

  •  

Wyciek ropy tuż przy granicy z Polską. Służby walczą z awarią rurociągu

Pierwsze doniesienia na temat wycieku przekazała lokalna gazeta "Maerkische Oderzeitung". Według jej opisu z uszkodzonej instalacji tryska ropa na wysokość kilkunastu metrów, co wskazuje na poważną skalę awarii.

Czytaj też: Orlen wziął się za cysterny. Wyprodukował ich już 200

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Dziennik podkreślił równocześnie, że sytuacji prawdopodobnie nie uda się opanować przed porannymi godzinami, co budzi obawy o rozmiar skażenia środowiska w okolicy. Awaria wydarzyła się w miejscowości Gramzow, 20 km od granicy z Polską.

Gramzow, Niemcy
Gramzow, Niemcy

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Nieznane przyczyny awarii w Niemczech i zapowiedź kontroli na miejscu

Na razie nie ustalono, co doprowadziło do uszkodzenia rurociągu. Władze landu deklarują, że priorytetem jest opanowanie sytuacji i zabezpieczenie okolicznych terenów przed zanieczyszczeniami. Ministra środowiska Brandenburgii Hanka Mittelstaedt zapowiedziała, że w czwartek uda się na miejsce, by dokonać pierwszej oceny szkód i omówić dalsze działania z ekspertami oraz służbami technicznymi.

Czytaj też: Cena ropy a plan pokojowy. Rynek reaguje na doniesienia z Moskwy

Awaria wzbudza dodatkowe obawy ze względu na charakter rurociągu. To główna nitka doprowadzająca ropę z portu Rostock nad Morzem Bałtyckim do rafinerii PCK Schwedt, znajdującej się blisko granicy z Polską. Odcinek ten jest kluczowy zarówno dla funkcjonowania zakładu, jak i bezpieczeństwa paliwowego całego regionu.

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz | Getty Images

Rurociąg o znaczeniu strategicznym dla Berlina i Brandenburgii

Rafineria PCK Schwedt pozostaje jednym z najważniejszych obiektów infrastrukturalnych we wschodnich Niemczech. To właśnie ona odpowiada za znaczną część dostaw paliw dla Berlina i Brandenburgii. Każda przerwa w jej zaopatrzeniu mogłaby odbić się na dostępności paliw w regionie, dlatego ciągłość dostaw ropy jest tam priorytetem.

Schwedt leży nad Odrą, w bezpośrednim sąsiedztwie polskiej granicy, co powoduje, że skutki poważnych awarii — takich jak obecny wyciek — są bacznie obserwowane również przez stronę polską. Choć rurociąg nie został zatrzymany, a produkcja w rafinerii trwa, służby nadal pracują nad opanowaniem wycieku. Ostateczna skala szkód będzie znana dopiero po pełnej inspekcji i zakończeniu działań ratunkowych.

  •  

Śmierć za łapówki. Egzekucja na byłym szefie finansowego giganta

China Huarong, spółka znana obecnie jako China CITIC Financial Asset Management (po zmianie nazwy w 2024 r.), jest kluczową, kontrolowaną przez państwo jednostką finansową specjalizującą się w zarządzaniu aktywami wysokiego ryzyka. We wtorek sędzia Sądu Najwyższego stwierdził, że "kwota łapówek otrzymanych przez Bai Tianhui była niezwykle wysoka, okoliczności przestępstwa były szczególnie poważne, a skutki społeczne szczególnie zgubne" — informuje CCTV. Sędzia dodał, że dowody przeciwko Bai były "rozstrzygające i wystarczające", więc jego wyrok był "odpowiedni".

Zobacz także: O tym się głośno nie mówi. W Chinach znikają szefowie firm. Tak Xi dokręca rodakom śrubę

Egzekucja dyrektora to część kampanii antykorupcyjnej Chin

Bai Tianhui miał wykorzystywać swoje kierownicze stanowisko w Huarong International Financial Holdings Ltd (Hongkong) i China Huarong International Holdings Ltd w latach 2014–2018 do nielegalnego przyjmowania pieniędzy i aktywów. Został skazany na śmierć w maju 2024 r. przez sąd w mieście Tianjin na północy Chin. Złożył apelację, ale przegrał ją w lutym tego roku. Najwyższy Sąd Ludowy zatwierdził wyrok śmierci.

Nie podano informacji, w jaki sposób Bai Tianhui został stracony, ale wiadomo, że mógł wcześniej spotkać się ze swoimi najbliższymi.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Egzekucja Baia to jeden z przykładów na to, jak Chiny realizują swoją najnowszą odsłonę walki z korupcją, która — jak twierdzi przywódca kraju Xi Jinping — jest największym zagrożeniem dla Komunistycznej Partii Chin i dla całego państwa.

Cztery lata temu Państwo Środka wykonało karę śmierci na Lai Xiaominie, byłym przewodniczącym China Huarong, w ramach jednej z najgłośniejszych spraw korupcyjnych. Lai, który został stracony zaledwie miesiąc po ogłoszeniu wyroku, został uznany za winnego przyjęcia prawie 1,8 mld juanów łapówek, defraudacji ponad 25 mln juanów z majątku publicznego oraz bigamii.

Niedawno na karę śmierci został skazany z kolei były szef chińskiego ubezpieczeniowego giganta New China Life Insurance, Li Quan. Został on uznany za winnego defraudacji i korupcji na łączną sumę 213 mln juanów (około 100 mln zł). W jego przypadku jest jednak szansa, że uniknie egzekucji, bo jego kara śmierci została wymierzona w zawieszeniu na dwa lata. Po upływie tego czasu może zostać zamieniona na wyrok dożywocia.

Według danych "South China Morning Post", w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku najwyższy organ nadzorujący kampanię antykorupcyjną w Chinach — Centralna Komisja ds. Kontroli Dyscypliny, zatrzymał 54 urzędników państwowych, bankierów i wysokich rangą menedżerów instytucji finansowych, podejrzewanych o korupcję.

  •  

Na tę informacje czekały światowe rynki. Fed zdecydował o stopach procentowych

Notowania

WALUTY


z dn.

11.12.2025

godz.

01:21


BTC/PLN

335 195,81

+0,12%

GIEŁDA


z dn.

10.12.2025

godz.

01:21


SUROWCE


z dn.

11.12.2025

godz.

00:48


Urzędnicy FOMC w swoim komunikacie podtrzymują prognozy dotyczące stóp procentowych, sygnalizując niewielkie obniżki w przyszłości. Jak poinformowali, średnie prognozy dotyczące stóp procentowych w USA pozostają na niezmienionym poziomie: 3,6 proc. na koniec 2025 r., 3,4 proc. na 2026 r. oraz 3,1 proc. zarówno na 2027 r., jak i 2028 r., przy długoterminowej prognozie na poziomie 3,0 proc.

Prognozy zakładają obniżki o 25 punktów bazowych zarówno w 2026, jak i 2027 r., choć opinie na temat przyszłego kierunku polityki są bardzo zróżnicowane. Jeśli chodzi o najważniejsze wskaźniki dla gospodarki amerykańskiej, decydenci Fed spodziewają się 4,4 proc. bezrobocia w 2026 r., spadku inflacji PCE do 2,4 proc. oraz wzrostu PKB do 2,3 proc.

O prognozach ekonomistów przed decyzją Fed pisaliśmy dziś rano na łamach Business Insider Polska.

Czytaj też: Europa pod ostrzałem Trumpa. Prezydent USA kwestionuje demokrację Ukrainy

Poza samą decyzją Fed istotna będzie także perspektywa kontynuacji cyklu obniżek stóp procentowych w kolejnych miesiącach. Głos w tej sprawie zabrał o 20:30 czasu polskiego prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell podczas konferencji prasowej FOMC.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Jerome Powell komentuje decyzję Fed o obniżce stopach procentowych

Na konferencji prasowej Powell wskazywał, że od ostatniej decyzji FOMC raport na temat inflacji nie uległ dużej zmianie. Szef Fed nawiązał w tym kontekście do trwającego niedawno lockdownu w USA, który wstrzymał możliwość publikacji danych na temat np. rynku pracy. Jak stwierdził, dane za październik i połowę listopada nie były gromadzone, co powoduje, że bank centralny musi mieć do nich ograniczone zaufanie przy podejmowaniu decyzji.

Jak dodał, każdy z członków FOMC zgodził się, że inflacja w USA nadal pozostaje na wysokim poziomie. Jak jednak zaznaczył, "nie sądzi, aby dla kogokolwiek podwyżka stóp procentowych była scenariuszem bazowym".

Jak przyznał Powell, w projekcjach FOMC zostały podniesione prognozy, jeśli chodzi o PKB dla Stanów Zjednoczonych. Szef Fedu dodał też, że sytuacja na rynku mieszkaniowym pozostaje "słaba".

Nie tylko decyzja Fed się liczy. Kluczowa perspektywa dla poziomu stóp procentowych w USA

Podczas wystąpienia Powella po decyzji FOMC inwestorzy będą starali się zidentyfikować, jaką politykę w najbliższej przyszłości może prowadzić Rezerwa Federalna USA.

Czytaj też: Wydatki Amerykanów i inflacja PCE. Czy Fed zdecyduje się na obniżkę?

Stephen Kolano, pełniący funkcję dyrektora inwestycyjnego w Integrated Partners, przewiduje, że przewodniczący Jerome Powell w najbliższych miesiącach będzie akcentował podejście silnie uzależnione od napływających danych. Jest to o tyle istotne, że według listopadowych danych ADP z ubiegłego tygodnia tempo wzrostu zatrudnienia dodatkowo wyhamowało.

Kolano zwrócił również uwagę, że wygasająca w maju 2026 r. kadencja Powella może sprawić, iż stanie się on "nieco neutralnym" wobec rynkowych oczekiwań dotyczących ścieżki stóp procentowych w przyszłym roku.

Szef Fedu Jerome Powell
Szef Fedu Jerome Powell | Chip Somodevilla / Getty Images

Nie zdziwiłbym się, gdyby Jerome Powell powiedział: cięliśmy, a teraz naprawdę musimy obserwować dane, a on zatrzyma się tuż przed byciem jastrzębim, bo widzieliśmy słabość na rynku pracy — stwierdził szef inwestycyjny w Integrated Partners. Jego zdaniem przesunięcie potencjalnych obniżek stóp na późniejsze miesiące 2026 r. mogłoby pogorszyć nastroje na rynku akcji.

W tle wybór nowego szefa Fed. Zdecyduje Donald Trump

Ponadto, w maju 2026 r. wygasa kadencja obecnego szefa Rezerwy Federalnej Jerome Powella, a jego następcę wskaże prezydent USA Donald Trump. W ciągu ostatniego roku Trump wielokrotnie krytykował Powella za zbyt powolne tempo obniżek stóp procentowych, co rodzi pytania o politykę jego następców.

Pojawiają się wątpliwości, czy pod wpływem presji prezydenta USA na obniżkę stóp procentowych nowy szef Fed nie będzie podejmował pochopnych decyzji, które zwiększą niepewność na rynkach finansowych.

Krótką listę potencjalnych kandydatów na nowego szefa Fed tworzy pięciu ekonomistów i urzędników powiązanych z Rezerwą Federalną oraz administracją Donalda Trumpa. W gronie tym znajdują się obecni członkowie Rady Gubernatorów Fed — Christopher Waller i Michelle Bowman — były gubernator Kevin Warsh, a także Rick Rieder, dyrektor w BlackRock.

  •  

Chcesz wjechać do USA? Pokaż swoje social media

Turyści z dziesiątek krajów mogą zostać poproszeni o przedstawienie pięcioletniej historii mediów społecznościowych jako warunku wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Takie zmiany zakłada propozycja przedstawiona przez amerykańskich urzędników.

Zobacz także: Mocne słowa Donalda Trumpa. Ukraina "to już nie demokracja", a Europa "jest słaba"

Jak wyjaśnia "The Guardian", zgodnie z planem Customs and Border Protection (CBP), turyści będą musieli ujawnić swoją aktywność w mediach społecznościowych, adresy e-mail, numery telefonów oraz dane członków rodziny z ostatnich pięciu lat.

Przepisy mają objąć wszystkich odwiedzających, niezależnie od tego, czy wymagają wizy, czy korzystają z systemu ESTA. Propozycja została opublikowana w Rejestrze Federalnym, a opinia publiczna ma dwa miesiące na zgłoszenie uwag.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

Nowe przepisy mogą znacząco wpłynąć na turystykę w USA, która już teraz zmaga się z problemami. Wprowadzenie obowiązku ujawniania danych osobowych i aktywności w mediach społecznościowych może odstraszyć potencjalnych odwiedzających, zwłaszcza w kontekście nadchodzących Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej oraz Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 2028 r.

Chcesz wjechać do USA? Pokaż swoje social media

Nowe warunki będą miały wpływ na osoby z kilkudziesięciu krajów, które mogą przebywać w Stanach Zjednoczonych przez 90 dni bez wizy, pod warunkiem wypełnienia formularza elektronicznego systemu autoryzacji podróży (ESTA).

Jak zauważa "The Guardian", proponowane działania mogą zaostrzyć napięcia w relacjach międzynarodowych i wpłynąć na postrzeganie USA jako kraju otwartego na turystów.

Na początku tego roku Światowa Rada Podróży i Turystyki stwierdziła, że Stany Zjednoczone były jedyną ze 184 przeanalizowanych przez nią gospodarek, w której spodziewano się spadku wydatków turystów międzynarodowych w 2025 r.
Na początku tego roku Światowa Rada Podróży i Turystyki stwierdziła, że Stany Zjednoczone były jedyną ze 184 przeanalizowanych przez nią gospodarek, w której spodziewano się spadku wydatków turystów międzynarodowych w 2025 r. | Andrea Izzotti / Shutterstock

Przywoływani przez "The Guardian" eksperci ostrzegają, że nowe przepisy mogą wpłynąć na spadek liczby turystów odwiedzających USA.

Już teraz turystyka w Stanach Zjednoczonych odnotowuje spadki – w Kalifornii liczba zagranicznych wizyt zmniejszyła się o 9 proc., a ruch pieszy na Hollywood Boulevard spadł o 50 proc. Dodatkowe opłaty za zwiedzanie parków narodowych oraz ograniczenia w wydawaniu wiz tylko pogłębiają ten problem.

Zobacz także: Donald Trump dokręca śrubę. Tak urzędnicy prześwietlą kandydatów do wiz

Administracja Trumpa już wcześniej wprowadzała restrykcje dotyczące wiz i migracji. W sierpniu USCIS zapowiedziało sprawdzanie "antyamerykańskich" poglądów w mediach społecznościowych podczas oceny wniosków wizowych.

Studenci zagraniczni muszą odblokowywać swoje profile w mediach społecznościowych, a osoby związane z moderowaniem treści w internecie mogą mieć trudności z uzyskaniem wiz.

  •  

Weto prezydenta podzieliło Polaków. Wyniki najnowszego sondażu

Prezydent Karol Nawrocki zdecydował się zawetować nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, która miała wprowadzić zakaz trzymania psów na uwięzi oraz nowe standardy dotyczące kojców. Zapowiedział jednocześnie, że przedstawi własny projekt ustawy w tej sprawie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

W opinii prezydenta, choć cel ustawy był słuszny, jej zapisy mogły pogorszyć sytuację zwierząt, a proponowane normy dla kojców uznał za nierealne.

Prezydent Karol Nawrocki zawetował tzw. ustawę łańcuchową. Opinia Polaków

Według sondażu przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Onetu, Polacy są wyraźnie podzieleni w ocenie weta Karola Nawrockiego.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Poparcie dla decyzji prezydenta wyraziło 37,4 proc. ankietowanych, podczas gdy 38,7 proc. respondentów nie zgadza się z jego stanowiskiem.

Pozostałe 23,8 proc. badanych nie potrafiło jednoznacznie ocenić tej decyzji.

Sondaż SW Research został przeprowadzony w dniach 9-10 grudnia 2025 r. metodą wywiadów on-line (CAWI — Computer-Assisted Web Interview) na panelu internetowym SW Panel. W badaniu wzięło udział 813 dorosłych osób, a próba była reprezentatywna pod względem płci, wieku oraz wielkości miejscowości zamieszkania.

Polityczne konsekwencje weta prezydenta Karola Nawrockiego

Decyzja prezydenta spotkała się z krytyką ze strony przedstawicieli rządu, w tym premiera Donalda Tuska. W opinii szefa rządu, zawetowanie ustawy może negatywnie wpłynąć na sytuację zwierząt w Polsce.

"I co ci psy zawiniły?" — napisał szef rządu na platformie X.

  •  

"Przywrócimy granice Europy". Skrajna prawica z dwóch państw zapowiada sojusz

W rozmowie z brytyjską gazetą Bardella podkreślił skalę swoich planów, mówiąc: "Nigel Farage i ja przywrócimy razem granice Europy". Jak wyjaśnił, współpraca ma dotyczyć przede wszystkim zaostrzenia polityki migracyjnej po obu stronach kanału La Manche.

Czytaj też: Polska wyrównała Niemcom straty w USA. Cła Donalda Trumpa nadrobione z naddatkiem

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Krytyka obecnych rozwiązań i zapowiedź głębokich reform

Bardella nie szczędził słów krytyki wobec systemu migracyjnej wymiany "jeden za jeden", uzgodnionego przez brytyjskiego premiera Keira Starmera oraz prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Określił go mianem "plasterka na ranę", sugerując, że obecne działania są jedynie powierzchowne i nie odpowiadają na skalę problemu. W jego ocenie konieczna jest "całkowita przebudowa" systemu migracyjnego.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Czytaj też: Władimir Putin odpowiada Amerykanom. "Ukraińcy muszą się wycofać"

Francuski polityk zadeklarował, że jeśli przejmie władzę w Pałacu Elizejskim, zamierza rozpisać referendum dotyczące polityki migracyjnej. Przedstawił również swoje założenia: "Prawo azylu zostanie zniesione. Wnioski o azyl będą rozpatrywane poza granicami kraju, a mianowicie w ambasadach i konsulatach krajów wyjazdu, z zachowaniem priorytetu narodowego". Zmiany te miałyby całkowicie odmienić sposób funkcjonowania systemu ochrony międzynarodowej we Francji.

Emmanuel Macron
Emmanuel Macron | STEPHANIE LECOCQ / Reuters / Forum / Forum Polska Agencja Fotografów

Szanse polityczne i wizja przyszłej Europy

Co interesujące, Bardella w wywiadzie nie wykluczył zacieśnienia relacji między Wielką Brytanią a Unią Europejską. Podkreślił, że jego koncepcja wspólnoty zakłada współpracę "wolnych i suwerennych narodów".

Jak stwierdził: "Wierzę, że Europa, której bronię, to Europa współpracy wolnych i suwerennych narodów. Jutro Zjednoczone Królestwo mogłoby znaleźć swoje miejsce w partnerstwie z Unią Europejską, która nie jest unią federalną, lecz współpracą wolnych i suwerennych państw — przy założeniu, że wszystkie powody, które doprowadziły Wielką Brytanię do opuszczenia Unii Europejskiej, musiałyby zostać skorygowane w samej Unii".

Rosnące poparcie skrajnej prawicy we Francji i Wielkiej Brytanii

Według "Telegrapha" zarówno Bardella, jak i Farage mogą obecnie liczyć na znaczące poparcie społeczne, co przekłada się na realne szanse na objęcie władzy w swoich krajach. Francuzi staną przed wyborem nowego prezydenta za 18 miesięcy, natomiast brytyjskie wybory parlamentarne odbędą się za ponad trzy i pół roku.

Obaj politycy mają więc czas na budowanie poparcia i wzmacnianie wspólnej agendy, która — jeśli zrealizowana — może zmienić kształt europejskiej debaty o migracji i współpracy międzynarodowej.

  •  

Airbus uspokaja. Problem z samolotami A320 został rozwiązany

Prezes Airbus, Guillaume Faury, poinformował, że przeprowadzono niezbędną zmianę oprogramowania we wszystkich użytkowanych samolotach A320, które wymagały takiej modyfikacji. Problem pojawił się pod koniec listopada i dotyczył około 6 tys. maszyn.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

— Wszystko wróciło do normy, oprogramowanie zostało zmienione i samoloty zostały dostosowane (do odpowiedniej konfiguracji — PAP) — powiedział Faury w radiu FranceInter. Zapewnił, że oprogramowanie zmieniono "we wszystkich samolotach, które dziś latają".

Faury sprecyzował, że po trzech dniach modyfikacji dokonano w 4400 samolotach, a po czterech dniach — już we wszystkich. Wcześniej media informowały, że potencjalnie 6 tys. maszyn wymagać będzie takiej interwencji.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Szef Airbusa skomentował także problem z jakością metalowych paneli na kadłubie samolotów, o którym poinformowano nieco później. Podkreślił, że są to "dwa zupełnie różne problemy" i problem paneli "to nie kwestia bezpieczeństwa".

Czytaj także: "Największy kontrakt w historii LOT-u". Podano, kiedy przyleci pierwszy Airbus A220

Pod koniec listopada Airbus poinformował, że zlecił zmianę oprogramowania w ponad połowie światowej floty maszyn typu A320, czyli w około 6 tys. samolotów. Powodem był incydent z udziałem samolotu z rodziny A320, który ujawnił negatywne oddziaływanie promieniowania słonecznego na dane mające kluczowe znaczenie dla układu sterowania lotem. Źródła branżowe informowały wówczas, że polskie linie lotnicze LOT nie mają w swojej flocie tych maszyn.

  •  

Prewencyjne uderzenie NATO na Rosję? Ekspert wyjaśnia

W opublikowanym we wtorek artykule "Hybrydowa wojna Rosji wystawia Europę na próbę" Financial Times podał, że w ocenie niektórych zachodnich agencji wywiadowczych rosyjskie działania hybrydowe to już strategiczna i zaplanowana długoterminowo eskalacja.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

FT przypomniał zarazem, że na początku grudnia admirał Guiseppe Cavo Dragone, przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO, przyznał w rozmowie z tym dziennikiem, że komitet zaczął rozważać "prewencyjne uderzenia wojskowe", aby powstrzymać dalszą eskalację ze strony Rosji. Ta bowiem mogłaby doprowadzić do potencjalnej wojny na pełną skalę z NATO.

— Jak osiągnąć odstraszanie — poprzez odwet, poprzez uderzenie wyprzedzające — to jest coś, co musimy dogłębnie przeanalizować, ponieważ w przyszłości może być na to jeszcze większa presja — mówił cytowany przez FT Dragone.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Nie wiadomo, jakie uderzenia wyprzedzające mogłyby być brane pod uwagę. Zdaniem dra Aleksandra Olecha, redaktora naczelnego Defence24 i wykładowcy w Baltic Defence College, z którym rozmawiała PAP, mogłoby chodzić o uderzenia na obwód królewiecki, rosyjskie porty wychodzące na Morze Bałtyckie oraz Sankt Petersburg.

— Oceniam, że nie ma szans, żebyśmy prewencyjnie uderzali w Federację Rosyjską — zastrzegł jednak ekspert i, jak dodał, na takie działania NATO mogłoby się zdecydować tylko w sytuacji, gdyby pojawiło się zagrożenie określone jako stricte militarne. W przeciwnym razie Sojusz postawiłby się w pozycji agresora.

Rozmówca PAP zwrócił też uwagę, że takie informacje wpuszczane są do mediów w charakterze straszaka, żeby pokazać, że Sojusz po pierwsze posiada zdolność do uderzenia, a po drugie ma rozpoznane cele.

— To nie jest tak, że gdyby Federacja Rosyjska weszła na pewien poziom agresji, to NATO zastanawiałoby się, gdzie uderzyć w ramach odpowiedzi. Sojusz ma dokładnie zmapowane wszystkie rosyjskie bazy wojskowe, składy amunicji czy miejsca przechowywania broni nuklearnej. Po prostu NATO nie chce na ten poziom agresji wchodzić, co zresztą widać po negocjacjach Amerykanów — podkreślił Olech.

Ekspert wymienił też cztery, jego zdaniem skuteczne, formy odpowiedzi na ataki hybrydowe Rosji, niebędące jednak wojskowym uderzeniem wyprzedzającym.

— Po pierwsze wiele krajów NATO ma świetne cyberwojska. Można wykorzystać ich możliwości ofensywne w cyberprzestrzeni. Po drugie dajmy Ukraińcom to, czego potrzebują, żeby uderzali w rosyjską infrastrukturę. Po trzecie maksymalnie sankcjonujmy państwa, które dostarczają Rosji uzbrojenie lub wspierają ją w inny sposób. Po czwarte militaryzujmy Bałtyk i wschodnią flankę. Jeśli Rosjanie zobaczą, że działamy tam zdecydowanie i że mamy tam dużo wojska, będą się bali — powiedział Olech.

Powołując się na szefa jednej z agencji wywiadowczych, FT poinformował też we wtorek, że rosyjscy agenci przeprowadzają inspekcję mostów drogowych i linii kolejowych w całej Europie, prawdopodobnie z zamiarem ich zaminowania. Dziennik zwraca uwagę, że agresywna postawa Rosji w ostatniej dekadzie doprowadziła do masowych wydaleń rosyjskich agentów wywiadu działających jako dyplomaci, a to szczególnie mocno uderzyło w GRU (rosyjski wywiad wojskowy). W rezultacie nowymi szeregowymi rosyjskiego terroru stali się tzw. pełnomocnicy, czyli łatwo zastępowalni "agenci jednorazowego użycia", osoby niepowiązane wcześniej z wywiadem, rekrutowane online, działające z pobudek finansowych, nierzadko przestępcy.

Przedstawiciel agencji wywiadu przekazał FT, że działania Moskwy są rozpatrywane przez pryzmat tajnego raportu NATO z 2023 r., w którym stwierdzono, że Rosja przygotowuje się do możliwej wojny z Europą za kilka lat. Dodał, że dla państw granicznych, takich jak Polska, rosyjski sabotaż stał się równie poważnym zagrożeniem dla ludności cywilnej, co terroryzm islamski, który od dwóch dekad stanowi główny problem agencji wywiadowczych w Europie.

Cytowany przez FT Keir Giles, ekspert programu Rosja i Eurazja w brytyjskim think tanku Chatham House, ocenił, że akty dywersji, o których się dowiadujemy, to "zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo jest wiele rzeczy, o których rządy zdecydowały się nie mówić". Ocenił też, że jeśli takie działania zbywa się jako "wojnę hybrydową" i poprzestaje na ostrych słowach, to Rosja dalej będzie robić to samo.

  •  

Chińska firma Tencent wycofała się z oferty przejęcia Warner Bros

Firma Paramount Skydance twierdzi, że chiński gigant branży gier i mediów społecznościowych Tencent Holdings wycofał się z oferty zakupu Warner Bros Discovery, aby uniknąć ewentualnej kontroli bezpieczeństwa narodowego.

Zobacz także: Giganci przelicytują? Zaostrza się walka o wielkie przejęcie

Jak informowaliśmy niedawno, Paramount Skydance ogłosiło ofertę wrogiego przejęcia Warner Bros Discovery o wartości 108,4 mld dol. W ten sposób firma podbiła stawkę i chce prześcignąć Netflixa.

W weekend ujawniono, że koncern Warner Bros. Discovery (WBD) przyjął w piątek ofertę zakupu części przedsiębiorstwa, którą zaproponował Netflix. Wycenił on wartość (enterprise value) przejmowanej części WBD na 82,7 mld dol., podczas gdy łączna wartość akcji to 72 mld.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo:

W odpowiedzi na ruch Netfliksa, firma Paramount Skydance złożyła w poniedziałek wrogą ofertę przejęcia Warner Bros Discovery za 77,9 mld dol.

Tencent wycofuje mld dol. z przejęcia WBD. Przestraszył się kontroli

Jak informuje Associated Press, chiński gigant Tencent, który początkowo planował wesprzeć finansowo tę transakcję, wycofał się, obawiając się, że jego zaangażowanie jako "źródła finansowania kapitałowego spoza USA" mogłoby przyciągnąć uwagę CFIUS. Co ciekawe, zatwierdzenie przez Komitet ds. Inwestycji Zagranicznych nie było warunkiem złożenia oferty.

Chińska firma nie wydała jeszcze oficjalnego komentarza w tej sprawie. Tencent, którego akcje są notowane w Hongkongu, wcześniej zaprzeczał oskarżeniom o powiązania z chińskim wojskiem, które pojawiały się w kontekście innych działań firmy.

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

Jak zaznacza Associated Press, wycofanie się firmy Tencent z tej transakcji pokazuje, jak napięcia geopolityczne i obawy o bezpieczeństwo narodowe wpływają na globalne inwestycje.

CFIUS, amerykańska instytucja badająca zagraniczne fuzje pod kątem potencjalnych zagrożeń, zyskała na znaczeniu w ostatnich latach. Decyzja Tencentu może być sygnałem dla innych chińskich firm, że inwestowanie w USA wiąże się z ryzykiem regulacyjnym.

Zobacz także: Mało znane fakty na temat właściciela TVN. Jego założyciele mają związek z Polską

Wycofanie się Tencentu z transakcji może wpłynąć na dalsze relacje inwestycyjne między Chinami a USA. Warto przypomnieć, że Tencent jest jednym z największych inwestorów w branży gier online i posiada udziały w wielu amerykańskich firmach rozrywkowych.

Tencent, znany z popularnej aplikacji WeChat i będący właścicielem Riot Games, pozostaje jednym z największych graczy na globalnym rynku technologii i rozrywki.

  •  

USA grożą sankcjami wobec MTK. Chcą wykluczyć możliwość oskarżenia Donalda Trumpa

Według urzędnika administracji Trumpa, USA oczekują również zakończenia postępowań dotyczących izraelskich przywódców w sprawie wojny w Strefie Gazy oraz formalnego umorzenia śledztwa dotyczącego działań amerykańskich żołnierzy w Afganistanie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

W przypadku niespełnienia tych żądań Waszyngton rozważa nałożenie dodatkowych sankcji zarówno na członków MTK, jak i na samą instytucję.

Reuters podkreśla, że ewentualne sankcje wobec trybunału oznaczałyby znaczącą eskalację napięć między USA a MTK. Trybunał, powołany w 2002 r. na mocy Statutu Rzymskiego, od dawna budzi kontrowersje wśród amerykańskich polityków. Zarówno Republikanie, jak i Demokraci krytykują go za ingerencję w suwerenność Stanów Zjednoczonych.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Czytaj także: Mocne słowa Donalda Trumpa. Oto co powiedział o Ukrainie i Europie

Według źródeł agencji Reutera, USA przekazały swoje stanowisko zarówno państwom członkowskim MTK, w tym sojusznikom, jak i samemu trybunałowi. Stany Zjednoczone nie są stroną Statutu Rzymskiego, co oznacza, że formalnie nie podlegają jurysdykcji MTK. Jednak Waszyngton obawia się, że w przyszłości trybunał mógłby próbować postawić zarzuty amerykańskim przywódcom.

W listopadzie 2024 r. MTK wydał nakazy aresztowania izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, byłego ministra obrony Joawa Galanta oraz dowódcy Hamasu Mohammeda Deifa. Oskarżono ich o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości w związku z konfliktem w Strefie Gazy oraz atakiem Hamasu na Izrael w październiku 2023 r.

Innym punktem spornym między USA a MTK jest śledztwo dotyczące działań amerykańskich żołnierzy w Afganistanie. Choć wątek ten został odłożony na dalszy plan w 2021 r., formalnie nie zakończono postępowania. W odpowiedzi na działania trybunału, w bieżącym roku Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na dziewięciu urzędników MTK, w tym sędziów i prokuratorów. Sankcje te dotychczas nie objęły jednak samej instytucji, co mogłoby poważnie utrudnić jej funkcjonowanie.

Czytaj także: Sankcje Trumpa na MTK. Oto reakcja Olafa Scholza

— Rosną obawy, że w 2029 r. MTK skieruje swoją uwagę na prezydenta, wiceprezydenta, sekretarza wojny i inne osoby, aby wszcząć przeciwko nim postępowania karne. Jest to nie do przyjęcia i nie pozwolimy, aby tak się stało — powiedział jeden z urzędników administracji Trumpa, cytowany przez Reuters. W styczniu 2029 r. kończy się druga kadencja Donalda Trumpa jako prezydenta.

  •  

330 tys. zł za przeprowadzkę? Tak, jeśli zgodzisz się zamieszkać na zapomnianej wyspie

Irlandia w 2023 r. uruchomiła program, w ramach którego wypłaca hojne zachęty finansowe osobom, które zdecydują się na przeprowadzkę na jedną z irlandzkich wysp — pisze portal euronews.com.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

Inicjatywa ta jest częścią polityki "Nasze Żyjące Wyspy", która ma zwiększyć populację wyludniających się wysp.

"Celem tej polityki jest zapewnienie, że zrównoważone, tętniące życiem społeczności będą mogły nadal żyć i rozwijać się na wyspach przybrzeżnych przez wiele kolejnych lat" — wyjaśnia rząd.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Brzmi jak idealne rozwiązanie, ale jest kilka warunków, o których należy pamiętać.

Przeprowadzka do Irlandii? Rząd hojnie zapłaci

Program "Nasze Żyjące Wyspy" wspiera społeczności na 30 wyspach, które nie są połączone z lądem mostami.

Wyspa Achill, Irlandia.
Wyspa Achill, Irlandia. | Nodnoc / Shutterstock

W ramach projektu rząd Irlandii wypłaci ponad 80 tys. euro nowym mieszkańcom wyspiarskich społeczności. Nie chodzi jednak o to, żeby wprowadzić się do przytulnego domku na wyspie i następnego dnia otrzymać pokaźny przelew.

Hojne dotacje pieniężne są oferowane w celu ratowania i renowacji rosnącej liczby opuszczonych i zniszczonych nieruchomości na wyspach. W związku z tym istnieje kilka zastrzeżeń dotyczących otrzymania darmowych pieniędzy.

Zobacz też: Irlandia: co zobaczyć – przewodnik po atrakcjach

Irlandia jak Hiszpania i Włochy. Płaci za przeprowadzkę i kusi nieruchomościami

Przyszli mieszkańcy muszą nabyć i posiadać nieruchomość na jednej z wysp. Budynek musi zostać wybudowany przed 1993 r. i stać pusty przez co najmniej dwa lata.

Zobacz też: Włosi zapłacą ci 32 tys. dol. za przeprowadzkę do Toskanii. Jeden warunek

Istnieją również zasady dotyczące wykorzystania przyznanej gotówki. Pieniądze można przeznaczyć na prace budowlane, takie jak montaż izolacji, ulepszenia konstrukcyjne i remont.

Kilka innych społeczności w Europie uruchomiło programy mające na celu przyciągnięcie nowych mieszkańców. W szczególności we Włoszech i Hiszpanii miasta i wsie stosują zachęty finansowe, aby zwiększyć liczbę ludności, która maleje.

Źródło: euronews.com

  •  

Inwestycje w sieć mogą być tańsze. Za budowę weźmie się cała Europa

Sieć jako kręgosłup systemu energetycznego, ale i wąskie gardło jego dekarbonizacji — dwie popularne metafory dobrze oddają znaczenie infrastruktury przesyłowej i dystrybucyjnej dla energii elektrycznej i związane z nią problemy. Starzejące się linie wymagają modernizacji, muszą być też gotowe na przyłączanie nowych rozproszonych źródeł odnawialnych oraz ruch dwukierunkowy — już nie tylko dostarczanie energii, ale też odbieranie jej od prosumentów.

Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem video:

Finansowane z dodatkowych opłat na rachunkach wydatki sieciowe są często uznawane za ukryty koszt rozwoju OZE i ciężar nakładany przez branżę na społeczeństwo. Czy słusznie? M.in. tą sprawą w opublikowanym dziś raporcie "Sieci na miarę. Koszty sieciowe a opłacalność OZE w Polsce do 2040 r." zajęła się Fundacja Instrat.

Czytaj też: Czy fotowoltaika z pompą ciepła nadal się opłacają? Możesz to przetestować

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

370 mld zł wydatków w ambitnym scenariuszu

Analitycy think-thanku przyjrzeli się kosztom sieciowym w kolejnej publikacji bazującej na autorskim modelu optymalizowania polskiego systemu elektroenergetycznego. Model symuluje jego działanie w oparciu o wprowadzone dane. Instrat podkreśla, że uzyskany scenariusz nie jest prognozą, ale raczej pokazaniem możliwie najbardziej opłacalnych możliwości.

Wydatki na sieć przy dalszych inwestycjach w OZE faktycznie wzrosną — nawet o 40 mld zł do 2040 r. w wariancie szybszego rozwoju sektora — co do zasady jednak i tak musielibyśmy je ponieść, ponieważ sieć jest już zwyczajnie niemłoda. Gra według Instratu toczy się o to, by zrobić to mądrze i nie przewymiarować przyszłego systemu, który nie powinien być nadmiernie rozrośnięty. Tak czy inaczej, czeka nas sporo zmian przestrzennych, związanych m.in z pojawieniem się nowych, dużych źródeł na północy, z których trzeba będzie wyprowadzić prąd w głąb kraju — morskich farm wiatrowych i pierwszej elektrowni jądrowej.

Jak wynika z modelowania, w ambitnym scenariuszu (zbliżonym do prognoz z ambitnej wersji Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu) do 2040 r. Polska jest w stanie osiągnąć ok. 80 proc. udziału OZE w produkcji prądu przy ok. 50 GW mocy w wiatrakach (z czego ok. 32 GW na lądzie i ok. 18 GW morzu) oraz 60 GW w fotowoltaice. W tym scenariuszu wydatki na sieć sięgnęłyby 370 mld zł, przy 330 mld zł w wariancie wolniejszej budowy źródeł odnawialnych.

Sieci na miarę

Mimo to, przyśpieszone tempo transformacji nadal ma się opłacać. "(...) nawet po uwzględnieniu kosztów sieciowych ścieżka ambitnego rozwoju OZE pozostaje ścieżką najtańszą z możliwych" — piszą eksperci. Dzięki nowym i tańszym czystym źródłom całkowity jednostkowy koszt produkcji i dostarczenia prądu do odbiorców w 2040 r. w ambitnym scenariuszu ma być o 7 proc. niższy.

Niestety niekoniecznie przełoży się to na niższe rachunki — jak czytamy w raporcie, wyższe koszty sieciowe "w dużym stopniu zniwelują oszczędności na koszcie produkcji". Ich udział w całkowitych kosztach energii za 15 lat ma sięgać ok. 25 proc. Nadal jednak jest to najtańszy scenariusz z rozważanych.

Czytaj też: Tanio już było. Dlaczego ceny energii spadają, ale rachunki nie

Na czym ma polegać wspomniana wcześniej mądra rozbudowa sieci? Zgodnie z tytułem raportu, Instrat zachęca do planowania jej "na miarę". Infrastruktura przesyłowa i dystrybucyjna za 15 lat musi być większa niż dziś, nie powinna być jednak za duża — części kosztownych inwestycji da się uniknąć dzięki budowie magazynów, bilansowaniu lokalnemu czy rozwiązaniom takim jak cable pooling (współdzielenie jednego przyłącza przez dwa źródła).

Można zaoszczędzić 110 mld zł

Według Instratu sieci nie muszą być też gotowe do odebrania każdej ilości energii wytwarzanej z OZE. Do pewnego stopnia sprawę mogą załatwić właśnie magazyny; poza tym eksperci radzą, żeby zaakceptować ograniczanie części produkcji ze źródeł odnawialnych, na którą nie ma popytu. Inteligentne planowanie sieci może przynieść realne oszczędności — do 110 mld zł w perspektywie roku 2040. W wariancie rozbudowy "ponad miarę" wydalibyśmy w tym czasie ok. 480 mld zamiast 370 mld zł.

Autorzy raportu sugerują działania, które mogą pomóc w inteligentnym planowaniu nowej infrastruktury sieciowej. Wiele z nich pojawiało się już w debacie publicznej i rekomendacjach eksperckich, a ich echa słychać też w tzw. pakiecie antyblackoutowym PSE. Operatorzy sieci (nie tylko systemu przesyłowego, ale też systemów dystrybucyjnych) mieliby przeprowadzać aukcje na moce przyłączeniowe, z preferowanymi miejscami lokalizacji, powstawałyby też zachęty inwestycyjne do lokowania w kluczowych węzłach magazynów (najlepiej obok źródeł słonecznych i wiatrowych). Koszty rozbudowy można też ograniczać przez elastyczność odbiorców i kształtowanie odpowiednich sygnałów cenowych po ich stronie.

Czytaj też: Jak obniżyć ceny energii? "Trzeba zachęcić rynek do konkurencji" [WYWIAD]

Komisja chce interkonektorów

Inwestycjami w sieci i budowaniem w oparciu o nie wspólnego unijnego rynku energii interesuje się też Komisja Europejska. 10 grudnia główny organ wykonawczy Wspólnoty opublikował propozycję tzw. Pakietu dla europejskich sieci i autostrad energetycznych. Nowe prawo, które będzie musiało jeszcze przejść procedurę trilogów, tj. uzgodnień między Komisją a Radą UE i Europarlamentem, ma umożliwić przyspieszenie modernizacji infrastruktury i wzmocnić jej bezpieczeństwo.

W celu lepszej energetycznej integracji kontynentu zakłada też tworzenie nowych połączeń między państwami. Aby zanadto nie obciążać odbiorców, Komisja planuje także większe wsparcie finansowe dla inwestycji w ramach nowej wieloletniej perspektywy finansowej. Proponuje też tworzenie tzw. autostrad energetycznych, w tym łączących bliżej Polskę z państwami bałtyckimi czy Hiszpanię i Portugalię z Francją.

Według szacunków Brukseli, do 2040 r. na rozbudowę i modernizację unijnych sieci przesyłowych trzeba będzie wydać 472 mld euro, natomiast sieci dystrybucyjnych — 730 mld euro. Inwestycje mają się zwrócić; jak przekonuje Komisja, większa integracja rynków energii i zwiększenie międzygranicznej wymiany handlowej o 50 proc. do 2030 r. podniosłoby unijne PKB o ok. 18 mld euro rocznie.

  •  

Co z przyszłością Szymona Hołowni? Jest najnowszy komentarz z ONZ

Tegoroczna lista osób ubiegających się o stanowisko Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców jest wyjątkowo obszerna. Znalazło się na niej aż 13 kandydatów, reprezentujących różne regiony świata i mających zróżnicowane doświadczenie w pracy humanitarnej oraz dyplomatycznej.

Czytaj też: Sondaż: Donald Tusk dotrwa jako premier do wyborów? Polacy wyrazili swoje zdanie

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Kandydatura Szymona Hołowni, choć szeroko komentowana w Polsce, nie jest jedyną z naszego regionu — rywalizacja toczy się na poziomie globalnym, a decyzja sekretarza generalnego będzie wynikała zarówno z kompetencji kandydatów, jak i z równowagi geograficznej, którą ONZ stara się zachować przy obsadzaniu najważniejszych funkcji.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Zgodnie z procedurą, kandydat wskazany przez António Guterresa będzie musiał zostać zatwierdzony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Dopiero po tej akceptacji możliwe będzie ogłoszenie nowego Wysokiego Komisarza. Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że proces wciąż trwa.

Czytaj też: Media: Szymon Hołownia zdecydował w sprawie kandydowania na szefa Polski 2050

Co z wyborem Szymona Hołowni do ONZ? Jest odpowiedź UNHCR

Dziennikarka TVN24 Agata Adamek zwróciła się do UNHCR z prośbą o informację, na jakim etapie jest wybór Wysokiego Komisarza ds. uchodźców i czy rzeczywiście przekreślono już kandydaturę Szymona Hołowni. Po krótkim czasie otrzymała odpowiedź rzecznika UNHCR Matthew Williama Saltmarsha, który poinformował, że "decyzja nie została jeszcze podjęta i ogłosi ją biuro sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa".

Podobnie brzmiały informacje napływające z gabinetu sekretarza generalnego. Rzecznik Farhan Aziz Hak zakomunikował, że "nie dokonaliśmy jeszcze wyboru. Mamy nadzieję, że wkrótce nazwisko zostanie przestawione Zgromadzeniu Ogólnemu i wtedy je ogłosimy". Oznacza to, że proces selekcji nadal trwa, a ostateczne rozstrzygnięcie może zapaść w najbliższych tygodniach.

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres
Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres | Drew Angerer / Getty Images

Kończy się kadencja obecnego komisarza ONZ ds. uchodźców. Takie były jego najważniejsze obowiązki

Obecny Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców, Włoch Filippo Grandi, stoi na czele organizacji od 2016 r. Jego kadencja formalnie dobiega końca wraz z ostatnim dniem bieżącego roku, co sprawia, że wybór jego następcy staje się sprawą pilną.

Grandi kierował UNHCR w jednym z najbardziej wymagających okresów w najnowszej historii, obejmującym m.in. konflikty w Syrii i Ukrainie, kryzysy migracyjne w Afryce oraz rosnące wyzwania związane ze zmianami klimatycznymi.

  •  

Historyczna inwestycja w Polsce. Gigantyczny most zmieni życie mieszkańców

Budowa mostu na Odrze w ciągu drogi wojewódzkiej nr 421 to jedna z największych inwestycji infrastrukturalnych w województwie śląskim. Projekt, który ma zostać ukończony w 2027 r., osiągnął już 73 proc. zaawansowania — podaje wykonawca. Na realizację zadania przeznaczono 293,7 mln zł.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

Głównym celem inwestycji jest połączenie gmin Nędza i Rudnik. Oprócz budowy mostu o długości 633,6 m projekt obejmuje także wykonanie 2,7-kilometrowego odcinka drogi wojewódzkiej nr 421.

W jego ramach powstaną skrzyżowania z istniejącą siecią drogową, drogi dojazdowe, a także infrastruktura bezpieczeństwa, odwodnienia, oświetlenia i kanału technologicznego.

Most na Odrze - budowa
Most na Odrze - budowa

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Most na Odrze. Dlaczego będzie tak długi?

Nowy most składać się będzie z 13 przęseł o rozpiętości od 40 do 50 m. Co istotne, konstrukcja została zaprojektowana tak, aby przyczółki znajdowały się poza wałami przeciwpowodziowymi. Dzięki temu przeprawa ma być odporna na potencjalne zagrożenia związane z wysokim stanem wód.

"Dlatego most jest tak długi. Gdyby przyszły duże opady, nie byłby zagrożony. To także wpływa na wysokie koszty budowy" — wyjaśnia Ryszard Pacer z Zarządu Dróg Wojewódzkich w rozmowie z Portalem Samorządowym.

Zobacz też: Most na niemieckiej A4 na skraju wytrzymałości. Kierowcy ciężarówek mogą doprowadzić do jego zamknięcia

Most na Odrze. Koniec przeprawy promowej

Nowa inwestycja ma szczególne znaczenie dla mieszkańców regionu. Obecnie jedyną możliwością przeprawy przez Odrę w tym miejscu jest prom — ostatnie takie rozwiązanie na śląskim odcinku rzeki. Budowa mostu rozwiąże wieloletni problem komunikacyjny, zarówno dla lokalnych społeczności, jak i kierowców spoza regionu.

Dzięki nowej przeprawie poprawi się także dostęp do atrakcji turystycznych w okolicy, m.in. w gminie Rudnik. Co więcej, most umożliwi transport tranzytowy bez konieczności wjazdu do Raciborza, od którego dzieli go zaledwie kilkanaście kilometrów.

Most na odrze. Harmonogram i budowa

Umowę na budowę mostu podpisano w styczniu 2024 r., a pierwsze prace ruszyły w połowie roku. Plan zakłada zakończenie inwestycji w ciągu trzech lat. Wykonawcą projektu jest firma Strabag, która odpowiada za realizację zlecenia na rzecz Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach. Nowa przeprawa na Odrze ma szansę stać się jednym z kluczowych punktów komunikacyjnych regionu.

Zobacz też: Nie żyje Klemens Haselsteiner, szef koncernu Strabag. Miał 44 lata

Źródło: Business Insider Polska, Portal Samorządowy

  •  

Rewolucja w prawie dla niepełnosprawnych od 1 stycznia 2026 r. Oto, co się zmienia

Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych poinformowała, że prezydent Karol Nawrocki 28 listopada 2025 r. podpisał ustawę o rehabilitacji zawodowej i zatrudnianiu niepełnosprawnych. Została ona opublikowana w Dzienniku Ustaw tego samego dnia.

"Zmiany mają na celu dostosowanie przepisów do rzeczywistości, w jakiej funkcjonują obecnie ZAZ i ZPChr" — podkreślono w uzasadnieniu projektu ustawy, które przytacza serwis Infor.pl.

Zobacz także: ZUS ocenił pomysł Karola Nawrockiego na "emerytury po nowemu". Prezydent nie będzie zadowolony

Zmiany w ustawie mają na celu uproszczenie funkcjonowania ZAZ (zakładów aktywności zawodowej) i ZPChr (zakładów pracy chronionej), które odgrywają kluczową rolę w aktywizacji zawodowej osób z niepełnosprawnościami. Deregulacja ma zlikwidować zbędne obowiązki administracyjne, które dotychczas ograniczały rozwój tych instytucji.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo:

Jak wyjaśnia serwis Infor.pl, dzięki zmianom zakłady będą mogły lepiej dostosować się do aktualnych potrzeb rynku pracy i skuteczniej wspierać osoby niepełnosprawne.

Rewolucja w prawie dla niepełnosprawnych od 1 stycznia 2026 r. Oto, co się zmienia

Nowelizacja ustawy zakłada m.in.:

  • podniesienie limitu zatrudnienia osób z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności w ZAZ z 35 proc. do 55 proc. ogółu zatrudnionych, co zmniejsza wymóg zatrudnienia osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności;
  • rezygnację z obowiązku zapewnienia doraźnej opieki medycznej przez ZAZ i ZPChr;
  • wydłużenie okresu zwolnienia ZAZ z wymogu spełnienia limitu zatrudnienia osób niepełnosprawnych z trzech do sześciu miesięcy;
  • możliwość zwiększenia przez samorządy wojewódzkie maksymalnej kwoty dofinansowania działalności ZAZ z zaoszczędzonych środków własnych lub funduszy PFRON.

Zobacz także: Miliardy dla NFZ. Prezydent Nawrocki zdecydował

Ustawa zacznie obowiązywać 1 stycznia 2026 r., czyli pierwszego dnia miesiąca następującego po upływie miesiąca od jej ogłoszenia. Wyjątkiem są przepisy dotyczące zwolnienia podmiotów udzielających ulg we wpłatach na PFRON z obowiązku wystawiania informacji o możliwości obniżenia wpłat — te wejdą w życie 1 marca 2026 r.

  •  

Ciąg dalszy sporu w NBP. Kolejni członkowie zarządu zabierają głos

Oświadczenie obu członków zarządu NBP pojawiło się we wpisie na platformie społecznościowym X, na koncie Pawła Muchy.

Czytaj też: Narodowy Bank Polski jest zagrożony? Członek RPP zabrał głos

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Spór w NBP. Adam Glapiński straci stanowisko?

Przypomnijmy, że w NBP ma narastać bunt przeciw prezesowi Adamowi Glapińskiemu. Z przestawionych kilka dni temu przez telewizję wPolsce24 informacji wynika, że jeśli plan pięciu członków zarządu zostanie zrealizowany, to obecny prezes NBP może stracić stanowisko.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

"Apelujemy o nieeskalowanie działań naruszających dotychczasową, utrwaloną przez blisko 30 lat, stabilną relację pomiędzy trzema konstytucyjnymi organami NBP, w tym o poszanowanie roli organu banku centralnego, jakim jest prezes NBP. Tworzenie niepotrzebnych zakłóceń w tych relacjach, będzie działać na szkodę banku centralnego o potencjalnych konsekwencjach daleko wykraczających poza samą strukturę NBP" — można było przeczytać w oficjalnym komunikacie banku.

Czytaj też: Spór w NBP. Joanna Tyrowicz: Bizancjum pod wieloma względami

Członkowie zarządu NBP zabierają głos. Jest oświadczenie

"Wspólnie z Panią Prezes Martą Gajęcką, wypowiadając się w naszym imieniu, stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim manipulacjom, fakenewsom i atakom przeciwko Członkom Zarządu NBP. Dobro publiczne i bezpieczeństwo systemu finansowego są dla nas najważniejsze!" — czytamy we wpisie Pawła Muchy.

W oświadczeniu członkowie zarządu banku Marta Gajęcka i Paweł Mucha wymienili pięć punktów, które ich zdaniem porządkują całe zamieszanie wokół banku w ostatnich dniach.

W pierwszym punkcie Paweł Mucha i Marta Gajęcka podkreślają, że zgodnie z ustawą o NBP zarząd banku jest organem kolegialnym, odpowiedzialnym za działalność banku i podejmowane decyzje. W punkcie tym wskazali na oświadczenie innego członka zarządu NBP, prof. Piotra Pogonowskiego, który również był tego samego zdania.

Drugi punkt dotyczy doniesień dotyczących możliwości zwołania nadzwyczajnego posiedzenia zarządu NBP.

"Choć nie byliśmy sygnatariuszami takiego wniosku, stoimy na stanowisku, że istotne i zasadnie w nim podnoszone kwestie, wymagają merytorycznego omówienia w gronie całego zarządu" — napisali Paweł Mucha i Marta Gajęcka z NBP.

W trzecim punkcie członkowie zarządu NBP przyznają, że dyskusja o sprawach banku powinna się toczyć na posiedzeniach zarządu, a nie w mediach.

Kolejny punkt członkowie zarządu banku poświęcili informacjom pojawiającym się w przestrzeni publicznej. Jak napisali, "kategorycznie sprzeciwiamy się używaniu w przestrzeni publicznej emocjonalnych i nieprawdziwych określeń wobec Członków Zarządu NBP realizujących swoje niezależne mandaty".

W ostatnim punkcie skrytykowali oni wszelkie informacje w przestrzeni medialnej, pojawiające się w charakterze "nieoficjalnych". Jak stwierdzili, "takie działania są nieakceptowalne z punktu widzenia kultury organizacyjnej instytucji zaufania publicznego oraz standardów komunikacji obowiązującej w bankowości centralnej i na rynkach finansowych".

Jak dodali w ramach podsumowania, najwyższym dobrem jest dla nich "dobro publiczne, stabilność pieniądza i bezpieczeństwo systemu finansowego".

  •  

Rośnie optymizm wśród ekspertów. To czeka polską gospodarkę

W 2026 r. dynamika PKB Polski wyniesie 3,7 proc., a w 2027 r. 3,2 proc. — wynika z grudniowego raportu prognostycznego Europejskiego Kongresu Finansowego. Ekonomiści ankietowani przez EKF (w badaniu wzięło udział 39 osób) spodziewają się stabilnej inflacji w okolicy 2,5-procentowego celu do końca 2027 r., a także zejścia stopy referencyjnej NBP docelowo do 3,5 proc.

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo

"Porównanie grudniowych prognoz wzrostu gospodarki Polski na lata 2026 i 2027 z prognozami zebranymi przez EKF z czerwca ukazuje wzrost optymizmu ankietowanych" — czytamy w opracowaniu.

Zobacz także: Brytyjczycy wyliczyli efekt "Heweliusza". Tak hit Netfliksa wpłynął na PKB Polski

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

W odniesieniu do 2026 r. średnio oczekują oni wzrostu PKB o 3,7 proc., względem 3,5 proc. w czerwcu. Jeśli chodzi o 2027 r., obecna prognoza to 3,2 proc., a więc jest o 0,1 pkt proc. wyższa od tej z lata.

Wzrost konsumpcji prognozowany jest na 3,4 proc., czyli o 0,2 pkt proc. wyżej niż w poprzedniej rundzie.

Inwestycje i praca. Co prognozują eksperci?

Co z inwestycjami, które są ważnym motorem wzrostu gospodarczego? "Na początku lata dominowało przekonanie, że już większa część roku bieżącego stać będzie pod znakiem wysokiej dynamiki wzrostu tych inwestycji, stąd czerwcowa prognoza zakładała 7,1 proc. łącznej dynamiki inwestycji w 2025 r., oraz 6,8 proc. w 2026. Obecnie prognoza na 2025 r. jest niższa (4,9 proc.), ale wyraźnie wyższa jest prognoza wzrostu inwestycji w 2026 r. (9 proc.). Na 2027 r. prognozowane jest 4,9 proc." — wynika z raportu EKF.

Jeśli chodzi o rynek pracy, prognozy dotyczące stopy bezrobocia oraz liczby pracujących w gospodarce narodowej w kolejnych latach pozostają bardzo zbliżone do tych sprzed wakacji: stopa bezrobocia BAEL będzie stabilnie utrzymywać się na poziomie 2,9-3 proc. w kolejnych latach, a liczba pracujących w gospodarce narodowej będzie bardzo wolno się zmniejszać.

Zobacz także: Gospodarka Polski straci siłę napędową. Musimy postawić na prywatny kapitał i innowacje

Prognozy dotyczące dynamiki płac w 2026 r. są obecnie (6,3 proc.) nieznacznie niższe od prognoz sprzed pół roku (6,5 proc.), natomiast eksperci nieco wyraźniej skorygowali w dół prognozę wzrostu płac w 2027 r. (5,7 proc. obecnie, względem 6,1 proc. poprzednio) oraz w 2028 r. (5,2 proc. vs 5,6 proc.).

Inflacja i stopy procentowe w prognozach

Stabilnie prezentują się prognozy inflacji. Obecna prognoza na koniec 2026 r. to 2,7 proc. i jest o 0,1 pkt proc. wyższa niż pół roku temu, zaś prognoza na koniec 2027 r. (2,5 proc.) jest taka sama jak przed wakacjami.

Jeśli chodzi o oczekiwania dotyczące stopy referencyjnej NBP, obecna prognoza na koniec 2026 r. (3,6 proc. średnio), jest o 0,2 pkt proc. niższa niż czerwcowej rundzie prognostycznej. W kolejnych latach średnia oczekiwań ankietowanych zasadniczo zakłada stopy procentowe bez zmian (referencyjna 3,5 proc.).

Bardziej pesymistyczne perspektywy dla finansów państwa

W perspektywie lat 2026-2028 ankietowani przez EKF zakładają deficyt sektora finansów publicznych (gg, metodologia UE), na poziomie odpowiednio 6,5 proc. PKB, 6 proc. PKB oraz 5,3 proc. PKB. Względem rundy czerwcowej prognoza deficytu na 2026 jest o 1 pkt proc. wyższa, zaś dla 2027 i 2028 — o 1,1 pkt wyższa.

"Tak wysokie deficyty przekładają się na jeszcze wyższą niż w rundzie czerwcowej średnią prognozowaną ścieżkę wzrostu zadłużenia finansów publicznych: 66,1 proc. PKB w 2026 (poprzednio 62,2 proc. PKB), 69,5 proc. w 2027 (64,1 proc. poprzednio) oraz 72,1 proc. PKB w 2028 (65,0 proc. poprzednio)" — czytamy w raporcie.

  •  

Kreml z zadowoleniem przyjmuje wypowiedzi prezydenta USA. "Odniósł się do pierwotnych źródeł"

Rzecznik Kremla zwrócił uwagę, że wypowiedzi prezydenta USA dotyczące takich tematów jak członkostwo Ukrainy w NATO, utrata terytoriów czy przyczyny konfliktu, są zbieżne z rosyjską perspektywą. Dmitrij Pieskow podkreślił, że Donald Trump w swoim wywiadzie odniósł się "do pierwotnych źródeł obecnego kryzysu".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

W przeprowadzonym w poniedziałek, a opublikowanym we wtorek dla portalu Politico wywiadzie Trump powtórzył swoje wcześniejsze stwierdzenia, że choć doradcom Wołodymyra Zełenskiego „naprawdę spodobały się” najnowsze propozycje pokojowe USA, to sam Zełenski ich jeszcze nie przeczytał.

- Wiesz, wielu ludzi umiera. Więc byłoby naprawdę dobrze, gdyby to przeczytał. Jego ludzie byli zachwyceni tą propozycją. Naprawdę im się spodobała. Jego zastępcom, jego ludziom na najwyższych stanowiskach, spodobała się, ale powiedzieli, że jeszcze jej nie przeczytał. Myślę, że powinien znaleźć na to czas - powiedział Trump.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Trump w rozmowie z Politico wyraził pogląd, że Rosja ostatecznie zwycięży w wojnie z Ukrainą ze względu na swoją przewagę terytorialną i lepszą pozycję negocjacyjną. Jednocześnie oddał hołd ukraińskiemu narodowi i wojsku za ich odwagę i determinację w walce, zaznaczając jednak, że "w pewnym momencie rozmiar zwycięży".

Prezydent USA ponownie wyraził sprzeciw wobec przystąpienia Ukrainy do NATO, wskazując, że już przed objęciem władzy przez Władimira Putina istniało zrozumienie, iż Ukraina nie stanie się członkiem Sojuszu. Jego stanowisko w tej sprawie jest zbieżne z wcześniejszymi deklaracjami Moskwy.

Trump odniósł się także do kwestii wyborów na Ukrainie, sugerując, że Kijów wykorzystuje trwającą wojnę jako pretekst do ich zaniechania. Ukraina, która od początku rosyjskiej inwazji w 2022 r. utraciła znaczną część swojego terytorium, według Trumpa powinna przeprowadzić wybory.

Czytaj także: Tajny plan Donalda Trumpa. Prezydent USA chce zmienić reguły gry

W odpowiedzi na te zarzuty prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zadeklarował gotowość do rozpisania wyborów prezydenckich, pod warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa procesu wyborczego przez międzynarodowych sojuszników.

  •  

Nie tylko złoto bije rekordy. Tu inwestorzy wyczekują decyzji z USA

Notowania

WALUTY

4,22

-0,05%

Pobieranie danych...

1D

1M

3M

1Y

MAX


z dn.

11.12.2025

godz.

00:59


USD/PLN

3,61

-0,23%

CHF/PLN

4,52

-0,03%

GBP/PLN

4,83

-0,05%

EUR/USD

1,17

+0,19%

BTC/PLN

335 195,81

+0,12%

GIEŁDA

24 130,14

-0,13%

Pobieranie danych...

1D

1M

3M

1Y

MAX


z dn.

10.12.2025

godz.

00:59


FTSE 100

9 655,53

+0,14%

NASDAQ

23 648,89

-0,05%

DJI

48 063,78

-0,01%

S&P500

6 886,95

-0,01%

SUROWCE

62,11

-0,37%

Pobieranie danych...

1D

1M

3M

1Y

MAX


z dn.

11.12.2025

godz.

00:46


Ropa crude

58,80

-0,27%

Złoto

4 232,44

+0,09%

Srebro

61,94

+0,18%

Miedź

11 559,50

+0,78%

"Cena srebra osiągnęła rekordowy poziom tuż przed spodziewaną obniżką stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną, a popyt na ten szlachetny metal ze strony branży technologicznej utrzymuje się na wysokim poziomie" — raportuje BBC.

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo

Rekordowe ceny srebra

Po raz pierwszy cena srebra przekroczyła 60 dol. za uncję na rynku spot, na którym ten szlachetny metal jest kupowany i sprzedawany z natychmiastową dostawą. BBC wskazuje, że inwestorzy chętniej stawiają na metale szlachetne, takie jak złoto i srebro, gdy stopy procentowe spadają, a dolar amerykański słabnie.

Tymczasem powszechnie oczekuje się, że amerykański bank centralny obniży w środę główną stopę procentową o ćwierć punktu procentowego.

Zobacz także: Ceny srebra pobiły historyczny rekord. Miliardowe zyski dla polskiego producenta

Przejście na aktywa określane jako "bezpieczne przystanie" było również jednym z głównych powodów, dla których cena złota w ostatnich miesiącach osiągnęła nowe rekordy i po raz pierwszy przekroczyła 4 tys. dolarów za uncję.

Cytowany przez BBC analityk banku OCBC Christopher Wong powiedział, że wzrost cen srebra można również uznać za "efekt uboczny" wzrostu wartości złota, gdyż inwestorzy szukają tańszych alternatyw.

Ceny srebra. Chętnych więcej niż możliwości

Eksperci cytowani przez BBC twierdzą, że na wartość srebra wpłynął także duży popyt ze strony branży technologicznej przewyższający podaż. "Srebro to nie tylko aktywa inwestycyjne, ale także zasób fizyczny" — mówi Kosmas Marinakis z Singapore Management University i dodaje, że coraz więcej producentów dostrzega zapotrzebowanie na ten materiał.

Ten cenny metal, który przewodzi prąd lepiej niż złoto i miedź, jest wykorzystywany do produkcji takich dóbr jak samochody elektryczne i panele słoneczne.

Zobacz także: Umknęła ci obecna gorączka złota? Oto dlaczego niektórzy inwestorzy zaczynają od srebra

Eksperci przewidują, że rosnąca sprzedaż pojazdów elektrycznych jeszcze bardziej zwiększy popyt na srebro, a do produkcji zaawansowanych akumulatorów samochodowych potrzebne będzie jeszcze więcej tego metalu.

Jednak szybkie zwiększenie podaży srebra jest trudne, gdyż większość jego światowego wydobycia jest produktem ubocznym z kopalń, w których wydobywa się głównie inne metale, takie jak ołów, miedź czy złoto.

  •