Wojna w kierownictwie NBP. "Jak zawsze w PiS-ie, kłócą się o kasę"
Źródło: Arleta Zalewska/Fakty TVN
Członkini Rady Polityki Pieniężnej mówi o "Bizancjum za wielką kasę", jakie prezes Adam Glapiński buduje w Narodowym Banku Polskim. Rządzi jednoosobowo. Jest na wojnie z zarządem. Trzech członków chciało uchwałą ograniczyć jego władzę. Posiedzenie zarządu zostało przez Glapińskiego przerwane.
- Oni się kłócą, kto będzie miał większą kontrolę nad Bizancjum, a nie, jak je ograniczyć - tak członkini RPP Joanna Tyrowicz oceniła styl zarządzania prezesa NBP Adama Glapińskiego. - Jest mnóstwo rzeczy, które bank realizuje tylko dlatego, że prezes tego chce. Uzasadnienie tego z perspektywy dobrostanu banku oraz dobrostanu obywateli nie istnieje - tłumaczyła w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24.
Po drugie, Joanna Tyrowicz opisała, jakie zmiany w NBP wprowadził Adam Glapiński. - Wszystko wymieszane jest słabością do koloru złotego - oceniła. W tym kontekście opisała zmiany w wystroju siedziby NBP, które spowodowały, że ten kolor jest bardziej eksponowany.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Przerwanie posiedzenie zarządu NBP
Adam Glapiński, podobnie jak cały skład zarządu NBP, został wybrany za rządów PiS-u i za prezydentury Andrzeja Dudy. To w tym gronie nastąpił rozłam. W poniedziałek Adam Glapiński przerwał posiedzenie zarządu NBP po tym, jak część członków chciała, aby przedyskutować zmiany w regulamninie banku.
- Jak zawsze w PiS-ie, kłócą się o kasę, bo ich zawsze łączą tylko interesy. I tutaj również pokłócili się, kto komu jakie nagrody będzie wypłacał - komentował poseł KO Robert Kropiwnicki.
Nawet politycy PiS-u nie kryją, że takiego kryzysu wokół prezesa Glapińskiego nie było od lat. - Ma mechanizmy, żeby jakieś wewnętrzne kryzysy rozwiązywać. Kluczową rolę odgrywa tutaj prezes - ocenił poseł PiS Marek Pęk.
- Pan prezes Glapiński zaczyna tracić grunt pod nogami. Trochę topielca przypomina, który w momencie, kiedy przegrywa walkę z żywiołem, to takie nerwowe ruchy wykonuje - powiedział wiceminister cyfryzacji z Polski 2050 Michał Gramatyka.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Sprawa dotyczy między innymi premii i nagród
Część członków zarządu nie zgadza się na jednoosobowe rządy prezesa Glapińskiego, bo w praktyce tak wygląda dziś NBP. Poprzez zmianę regulaminu chcieli zreformować organizację pracy i sposób podejmowania decyzji - na kolegialne - dotyczących między innymi premii i nagród.
Władzę Adama Glapińskiego doskonale widać w rocznych wynagrodzeniach prezesa i członków zarządu. Paweł Mucha, który od dawna jest w konflikcie z prezesem, dostaje nie tylko czterokrotnie niższą pensję niż Adam Glapiński, ale odebrano mu też nadzór nad departamentem. To samo spotkało trójkę innych członków zarządu.
Piotr Pogonowski, czyli jeden z tak zwanych buntowników, w przesłanym oświadczeniu tłumaczy działania zarządu. Powołuje się na konkretne przepisy prawa i dodaje, że wszelkie manipulacje i dezinformacje szkodzą bankowi.
Budżet w dyspozycji władz NBP to ponad miliard osiemset milionów złotych rocznie. Plan przedstawia zarząd NBP. Zatwierdza go Rada Polityki Pieniężnej. - Oni przedstawiają jakiś plan, Rada go zatwierdza, a potem ten plan zmieniają w zasadzie dowolnie i tłumaczą nam po prostu, jakbyśmy byli debilami: "ale to się w ogóle nic nie zmieniło, bo było miliard osiemset i jest miliard osiemset" - opisała prof. Joanna Tyrowicz.
Przerwane przez prezesa Glapińskiego posiedzenie zarządu NBP ma zostać wznowione 18 grudnia.
SBU zaatakowała na Morzu Czarnym tankowiec Dashan należący do rosyjskiej floty cieni
Źródło: Reuters
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zaatakowała tankowiec należący do rosyjskiej floty cieni na Morzu Czarnym. Agencja Interfax-Ukraina poinformowała, że statek został poważnie uszkodzony. To kolejny taki atak w ostatnim czasie.
Źródło w SBU poinformowało agencję Interfax-Ukraina, że atak dronów morskich Sea Baby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) na tankowiec Dashan na Morzu Czarnym był wspólną operacją kontrwywiadu wojskowego SBU i marynarki wojennej Ukrainy.
Dashan pływał pod banderą Komorów w wyłącznej strefie ekonomicznej Ukrainy i zmierzał w kierunku rosyjskiego terminalu portowego Noworosyjsk. Statek płynął z maksymalną prędkością z wyłączonym transponderem. Według informacji Interfax-Ukraina, w wyniku ataku tankowiec doznał poważnych uszkodzeń. Na udostępnionym przez Ukraińców nagraniu widać potężne eksplozje w okolicy rufy. Według wstępnych informacji, statek został unieruchomiony.
Tankowiec Dashan zaatakowany przez SBU
Źródło: Reuters
Jak podały źródła Interfax-Ukraina, przybliżona wartość tankowca to 30 milionów dolarów, a podczas jednego rejsu przewoził on produkty naftowe o wartości około 60 milionów dolarów. Ze względu na transport rosyjskiego surowca i żeglugę z wyłączonym systemem identyfikacji, na statek Dashan nałożyły wcześniej sankcje UE, Wielka Brytania, Kanada, Australia i Szwajcaria.
"SBU kontynuuje aktywne działania mające na celu zmniejszenie napływu dolarów ze sprzedaży produktów naftowych do budżetu Rosji. W ciągu ostatnich dwóch tygodni jest to już trzeci unieruchomiony tankowiec floty cieni, który pomagał Kremlowi omijać międzynarodowe sankcje" - powiadomiły źródła z SBU w rozmowie z Interfax-Ukraina.
Wcześniej, 29 listopada drony Sea Baby zaatakowały na Morzu Czarnym dwa tankowce objęte sankcjami, Kairos i Virat.
Czym jest flota cieni
Tzw. flota cieni to statki, głównie tankowce, wykorzystywane do omijania międzynarodowych sankcji nałożonych na Rosję. W skład tej floty wchodzą stare jednostki, pływające pod banderami krajów, w przypadku których trudno wyegzekwować przepisy dotyczące prawa własności, rejestracji, ubezpieczenia czy stanu technicznego. Jednostki te stanowią nie tylko narzędzie omijania sankcji, ale są również wykorzystywane do działań sabotażowych.
Jak wynika z opublikowanego pod koniec września opracowania think tanku Center for European Policy Analysis (CEPA), zatytułowanego "Europa zmierza do przejęcia floty cieni", szacuje się, że obecnie składa się ona z ponad 900 statków. Liczba tych jednostek podwoiła się w stosunku do ubiegłego roku.
Sasin: nic by się nie stało, gdyby prezydent Zełenski przyjechał do Polski
Źródło: TVN24
Już wiemy, że pan prezydent Zełenski pozytywnie odpowiedział na zaproszenie prezydenta Nawrockiego i przyjedzie do Warszawy - oświadczył prezydencki minister Marcin Przydacz.
W środę na konferencji prasowej w Warszawie przed wylotem prezydenta Karola Nawrockiego na Łotwę prezydencki szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz był pytany, czy wiadomo, kiedy dojdzie do spotkania prezydentów Polski i Ukrainy.
Przydacz powiedział, że nie ma jeszcze ustalonej daty. - Dzisiaj rozmawiałem ze stroną ukraińską, jesteśmy w bieżącym kontakcie. Kanały dyplomatyczne są nie tylko otwarte, co wyjątkowo aktywne w tym kontekście - dodał minister.
- Już wiemy, że pan prezydent (Wołodymyr) Zełenski pozytywnie odpowiedział na zaproszenie prezydenta Nawrockiego i przyjedzie do Warszawy - zauważył.
Marcin Przydacz
Źródło: PAP/Paweł Supernak
O czym rozmawiać będą prezydenci?
Jak podkreślił szef BPM, rozmowy obu prezydentów będą dotyczyć m.in. sytuacji bezpieczeństwa, architektury bezpieczeństwa regionalnego, sytuacji na froncie, tematyki gospodarczej, a także "spraw dwustronnych, które są ważne do zachowania czy tworzenia dobro-sąsiedzkich stosunków pomiędzy Warszawą i Kijowem".
Przydacz ocenił, że jednym z elementów budowanej solidarności między Polską a Ukrainą jest "pozytywna reakcja na działanie w sferze historycznej". Jak mówił, trwają prace nad agendą także w tej sprawie.
Dopytywany, czy jest zadowolony ze środowej rozmowy ze stroną ukraińską ws. spotkania prezydentów, Przydacz ocenił, że w rozmowach jest "pewnego rodzaju krok naprzód, natomiast do finalnego efektu jeszcze troszkę brakuje".
- W tym momencie czekamy na reakcję strony ukraińskiej na konkretne propozycje z naszej strony. W zależności od tego będziemy wspólnie, mam nadzieję, decydować o dalszych krokach - dodał.
Spotkanie Zełenskiego z Nawrockim
W poniedziałek ukraiński prezydent poinformował, że zaprosił Nawrockiego do złożenia wizyty w Ukrainie. Zapewnił też, że sam odwiedzi Polskę, gdy otrzyma zaproszenie z konkretnym terminem. Tego samego dnia Marcin Przydacz napisał, że data spotkania prezydentów Polski i Ukrainy jest ustalana.
W środę rano Marcin Przydacz poinformował, że jeśli dojdzie do spotkania prezydenta Polski Karola Nawrockiego z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, to odbędzie się ono w Warszawie.
W listopadzie prezydent Nawrocki zapewniał, że do spotkania z Zełenskim dojdzie "wcześniej czy później". Jak mówił, wizyta prezydenta Ukrainy w Warszawie byłaby dobrą okazją do tego, by spotkać się z mieszkającymi tam Ukraińcami czy do "ustalenia spraw, które są dla Polaków bardzo ważne i rozpoczęcia procesu ekshumacji na Wołyniu".
Atak hakerski. Gdzie sprawdzić, czy padliśmy ofiarą wycieku?
Źródło: TVN24
Polska firma deweloperska Dom Development poinformowała o poważnym ataku hakerskim na swoją infrastrukturę informatyczną. Zdaniem spółki istnieje wysokie ryzyko wycieku danych klientów, pracowników oraz osób aplikujących do pracy.
"Informujemy, że Spółka Dom Development Wrocław Sp. z o.o. padła ofiarą zaawansowanego cyberataku wymierzonego w jej infrastrukturę IT. Doszło również do nieuprawnionego pobrania danych z systemów. Analiza przeprowadzona przez Spółkę prowadzi do wniosku, iż atak mógł dotyczyć również Państwa danych" - przekazała firma w komunikacie.
W przypadku osób kontaktujących się ze spółką, do sieci mogły trafić takie informacje jak:
- imię i nazwisko,
- numer telefonu,
- adres e‑mail,
- preferencje zakupowe.
Z kolei dane kandydatów do pracy mogły obejmować:
- imię i nazwisko,
- imiona rodziców,
- datę urodzenia,
- miejsce zamieszkania i adres korespondencyjny,
- wykształcenie,
- przebieg zatrudnienia.
Dom Development poinformował, że atak hakerski może dotyczyć klientów, byłych i obecnych pracowników, a także osób kontaktujących się z następującymi podmiotami grupy: Dom Development S.A., Dom Development Wrocław Sp. z o.o., Dom Development Kraków Sp. z o.o., Dom Development Kredyty Sp. z o.o., Dom Construction Sp. z o.o., Dom Development Grunty Sp. z o.o., Dom Land Sp. z o.o., Fundacja Nasz Dom, Euro Styl S.A.
Negatywne skutki ataku
Według spółki skutkiem cyberataku może być uzyskanie dostępu do danych osobowych, co z kolei wiąże się z ryzykiem kradzieży lub sfałszowania tożsamości, a także prób wyłudzeń finansowych, na przykład poprzez podszywanie się pod instytucje lub próby wyłudzenia ubezpieczenia.
Dom Development zaapelował o zachowanie szczególnej ostrożności - zwłaszcza wobec nieoczekiwanych wiadomości e‑mail, SMS‑ów czy telefonów, w których nadawcy proszą o przekazanie danych osobowych. Firma rekomenduje unikanie otwierania linków i załączników z nieznanych źródeł, weryfikację tożsamości nadawców, a także zachowanie ostrożności wobec wszelkich prób kontaktu, które mogą budzić wątpliwości.
Spółka zapewniła, że niezwłocznie podjęła działania zmierzające do ograniczenia skutków incydentu, wyjaśnienia jego okoliczności oraz wzmocnienia zabezpieczeń, by zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości.
Dom Development S.A. to jeden z największych polskich deweloperów mieszkaniowych, działający od 1996 roku z siedzibą w Warszawie. Realizuje projekty w Warszawie, Trójmieście (poprzez Euro Styl), Wrocławiu oraz Krakowie. Jest spółką notowaną na GPW od 2006 roku i członkiem-założycielem Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Źródło: 2025 Cable News Network All Rights Reserved
Nie żyje mężczyzna, w którego na lotnisku w Minneapolis wjechał pług śnieżny. Trudne warunki pogodowe spowodowały opóźnienie ponad 200 lotów.
We wtorek w amerykańskim stanie Minnesota na terenie portu lotniczego Minneapolis-St. Paul 47-letni mężczyzna został śmiertelnie potrącony przez pług śnieżny. Do wypadku doszło krótko po godzinie 19.30 czasu miejscowego na parkingu.
W momencie zdarzenia temperatura wynosiła około -2 stopnie Celsjusza, padał lekki śnieg.
Stan wyjątkowy
Tożsamość ofiary nie została jeszcze ujawniona. W dochodzenie zaangażowana jest policja stanowa Minnesoty, która wspiera lokalne służby w wyjaśnieniu okoliczności tragedii.
Trudne warunki pogodowe doprowadziły do opóźnienia ponad 200 lotów z lotniska we wtorek. W środę miasto Minneapolis ogłosiło stan wyjątkowy związany z opadami śniegu, który będzie obowiązywał od godziny 21 lokalnego czasu. Wprowadzono zakaz parkowania na niektórych ulicach.
Nie tylko Minnesota zmaga się z zimowymi warunkami pogodowymi. W ostatnim czasie na północy USA występują intensywne opady śniegu, a śnieżyce nawiedzają liczne miasta w tej części kraju. Zimowa aura dała się we znaki mieszkańcom, którzy musieli radzić sobie z grubą warstwą białego puchu zalegającą na dachach, chodnikach i samochodach.
Pokryte śniegiem miasto Minneapolis
Źródło: 2025 Cable News Network All Rights Reserved
Autorka/Autor: jzb/dd
Źródło: ABC News
Źródło zdjęcia głównego: 2025 Cable News Network All Rights Reserved
Czy to będzie weekend cudów? "To zależy od Państwa"
Źródło: Fakty po Faktach TVN24
Wiele rodzin wciąż czeka na swoich darczyńców w ramach akcji Szlachetna Paczka. W "Faktach po Faktach" TVN24 organizatorka i ambasadorka tego przedsięwzięcia mówiły o tym, jak nieszczęście może każdego doprowadzić do ubóstwa.
- To, czy ten weekend cudów będzie rzeczywiście weekendem cudów, a nie weekendem beznadziei dla pani Stanisławy, dla pani Haliny, dla pana Adama, którzy czekają na żywność, na środki czystości, na bardzo proste rzeczy, czasem buty na zimę, czasem opał, to zależy od państwa - powiedziała w "Faktach po Faktach" TVN24 Joanna Sadzik, prezeska Stowarzyszenia WIOSNA, organizatorka Szlachetnej Paczki, zwracając się do widzów.
W tym roku Szlachetna Paczka chce dotrzeć do niemal 20 tysięcy rodzin. W momencie emisji programu 1508 z nich wciąż czekało na swojego darczyńcę. Każdy może nim zostać na stronie szlachetnapaczka.pl. "Weekend cudów" przypada na 13 i 14 grudnia, kiedy to paczki powinny trafić do potrzebujących.
- Jak ja czytam historie tych rodzin, to myślę sobie, że "górą" dla nich jest to, że oni mają 600 złotych na miesiąc na osobę - powiedziała w programie Kinga Baranowska, himalaistka i ambasadorska Szlachetnej Paczki.
- My sobie nie zdajemy z tego sprawy, że od ubóstwa dzieli nas tak naprawdę jeden krok. Mówi się o tym, że od bezdomności dzielą nas trzy niezapłacone raty kredytu - zaznaczyła w rozmowie Joanna Sadzik.
"Bieda to jest taki stan, gdzie codziennie się walczy"
Prezeska Stowarzyszenia WIOSNA opowiedziała historię pani Marty, która szczególnie utknęła jej w pamięci. Pani Marta, jak mówiła, żyła normalnie, miała męża, dzieci i jeździła na zagraniczne wakacje. To trwało, aż jej mąż zginął w wypadku. Po tej tragedii pani Marta popadła w depresję i przestała spłacać kredyt za mieszkanie.
- "Najpierw straciłam mieszkanie, potem zabrano mi dzieci, zostałam osobą bezdomną, poszłam na ulicę. Na ulicy jedyną osobą, która chciała mi podać rękę, to byli ludzie, którzy pili alkohol. Ja zaczęłam pić z nimi. Po dwóch latach byłam wrakiem człowieka" - przytoczyła słowa pani Marty Joanna Sadzik.
Street workerka znalazła panią Martę na ulicy i pomogła jej odbudować życie. Dziś pani Marta - jak przekazała gościni programu - może się spotykać ze swoimi dziećmi. - Ale powiedziała też coś wstrząsającego: że bieda to jest taki stan, gdzie codziennie się walczy, codziennie się pod tę górę wchodzi jak Syzyf. Ten głaz ciągle spada. Codziennie się walczy, ale się nigdy nie wygrywa - dodała.
Historia pani Marty
Źródło: Fakty po Faktach TVN24
- Po to jest szlachetnapaczka.pl, przypomnę ten adres, żeby takim osobom podać ręce, bo dokładając jedną, drugą, trzecią rękę do tego, pod tę górę po prostu możemy wejść razem - podsumowała Joanna Sadzik.
"Dostałam list od osoby, którą obdarowałam"
Rozmówczynie Anity Werner podkreśliły, że przygotowanie Szlachetnej Paczki dla wybranej rodziny nie jest trudne, a organizacja prowadzi infolinię dla zainteresowanych, gdzie można dostać w tej sprawie pomoc. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w Poradniku Darczyńcy, w sekcji "Kontakt".
- Raz nawet dostałam list od osoby, którą obdarowałam, taki bardzo długi, bardzo wzruszający, więc widać to szczęście, więc to, co my czujemy, no to po prostu jest przede wszystkim jakaś taka ogromna radość i wzruszenie, że my możemy coś dobrego zrobić po prostu - opowiedziała Kinga Baranowska.
Joanna Sadzik podkreśliła, że niesamowite są historie, jak obdarowani po latach sami zostają wolontariuszami. - Mówią "cześć, pamiętasz? To ja dostałam paczkę, byłaś u mnie w domu z paczką cztery lata temu, a teraz jestem wolontariuszką, bo wyszłam na prostą i chcę to oddać" - opisała.
Kinga Baranowska powiedziała, że ją wzruszają historie dzieci. - Później się jakoś dowiaduję, że one mogły się wykształcić, pójść na studia, być samodzielne, więc dla mnie jest to bardzo wzruszające - wyznała.
Kaczyński ma dość sporów w PiS i zwołuje spotkanie. O tym w "Podcaście politycznym" w TVN24+
Źródło: TVN24+
Na podstawie nieoficjalnych doniesień dziennikarze już od dawna donoszą o walce frakcji w PiS. I choć większość polityków oficjalnie zaprzecza konfliktom, to Jarosław Kaczyński zwołał na piątek naradę w siedzibie partii, bo chce wyciszyć wewnętrzne spory. Kto jest po której stronie barykady w PiS? Jakie mają poglądy?
Jak informowaliśmy w środę w "Podcaście politycznym" TVN24+, Jarosław Kaczyński zwołał na piątek naradę w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie. Powodem jest narastający konflikt między frakcjami tak zwanych maślarzy i harcerzy.
Jak dowiedzieli się już kilka miesięcy temu dziennikarze TVN24 ze źródeł w PiS, konflikt rozgorzał z nową mocą w sierpniu, gdy partia zaczęła tworzyć swój program na wybory za dwa lata.
Jak prezentują się linie podziałów? Kto wchodzi w skład harcerzy, a kto maślarzy?
Harcerze to - według informacji dziennikarzy - najbliższe otoczenie Mateusza Morawieckiego. Część z nich, choć nie sam Morawiecki, ma przeszłość harcerską w Związku Harcerzy Rzeczypospolitej. Właśnie stąd wzięła się nazwa frakcji. Tworzą ją w większości ludzie, z którymi Morawiecki współpracował jako premier lub jeszcze wcześniej, jako prezes banku WBK.
Jak dowiadują się nieoficjalnie dziennikarze TVN24, czołowi politycy tej frakcji to między innymi Michał Dworczyk, były szef kancelarii premiera, Piotr Mueller, były rzecznik rządu czy też Waldemar Buda i Marcin Horała.
Pod kątem programowym harcerze dążą do utrzymania kursu bliżej centrum. - Nie powinniśmy tego miejsca w centrum zostawiać grzecznie Donaldowi Tuskowi i tak zwanych normalsów, których w Polsce jest jednak zdecydowana większość, zostawiać - wyjaśniał Horała w TVN24.
Na czołowe postaci tej grupy wysuwają się Jacek Sasin, Tobiasz Bocheński oraz Przemysław Czarnek i Patryk Jaki. To właśnie ta czwórka opublikowała we wrześniu zdjęcie ze spotkania, które podsyciło dyskusję o marginalizowaniu Morawieckiego w PiS.
Przemysław Czarnek, Patryk Jaki, Jacek Sasin, Tobiasz Bocheński
Źródło: x.com/Przemysław Czarnek
- Ten skład nie jest przypadkowy - stwierdziła wtedy Arleta Zalewska i wspomniała, że w sejmowych kuluarach słyszała o "frakcji", w której mieli znaleźć się politycy PiS nieprzychylni wobec byłego premiera Mateusza Morawieckiego.
Odnosząc się do powyższego zdjęcia, reporterka TVN24 Maja Wójcikowska powiedziała wtedy, że celem "frakcji antymorawieckiego" jest to, aby w przypadku wygranej PiS w wyborach parlamentarnych w 2027 roku "Morawiecki nie został premierem".
Część polityków PiS obwinia Morawieckiego za porażkę w wyborach parlamentarnych w 2023 roku, złą politykę europejską czy Zielony Ład. Maślarzom zależy, aby Jarosław Kaczyński odsunął Morawieckiego na margines.
Widoczna jest też różnica poglądów. Jacek Sasin mówił ostatnio w Radiu Zet, że Mateusz Morawiecki "reprezentuje w PiS ten bardziej centrowy nurt, to nie jest to, czego oczekują wyborcy prawicy". Morawiecki odpowiedział przytykiem w mediach społecznościowych.
Zakoniarze albo prawdziwki
Niektórzy przypominają też historyczne frakcje.
Jak mówił w TVN24 politolog dr hab. Rafał Chwedoruk, "najważniejsze w PiS zawsze były prawdziwki", czy jak to określiła dziennikarka Onetu Magdalena Gałczyńska - zakoniarze. To środowisko wywodzące się jeszcze z czasów Porozumienia Centrum, nazywane też "zakonem PC", skupione wokół Jarosława Kaczyńskiego.
Do niedawna w PiS liczyła się też frakcja ziobrystów, skupionych wokół byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który był w sporze z Morawieckim. To osoby wywodzące się ze środowiska Suwerennej (wcześniej Solidarnej) Polski i ministerstwa sprawiedliwości. Byli to między innymi Jacek Ozdoba, Sebastian Kaleta czy Patryk Jaki.
Teraz, jak wskazuje dziennikarz TVN24 Tomasz Pupiec, doszło do przegrupowania i część Ziobrystów połączyła siły z frakcją maślarzy.
Kosiniak-Kamysz o współpracownikach prezydenta: wprowadzają go na minę
Źródło: TVN24
Wprowadzają na minę coraz bardziej pana prezydenta. Nie podoba mi się to - powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz na temat współpracowników prezydenta Karola Nawrockiego. Jeden z nich przekazał, że Nawrocki "nie jest informowany" o przekazaniu Ukrainie samolotów MiG-29. - To jest nieprawda - odpowiedział Kosiniak-Kamysz w "Kropce nad i".
Sztab Generalny Wojska Polskiego poinformował we wtorek, że trwają rozmowy ze stroną ukraińską na temat przekazania samolotów MiG-29. Decyzja jeszcze nie zapadła, a ewentualne przekazanie ma być podyktowane brakiem perspektywy ich dalszej modernizacji w Siłach Zbrojnych RP.
Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz pytany o tę kwestię na konferencji prasowej przed wylotem prezydenta Karola Nawrockiego na Łotwę odparł, że "prezydent nie jest informowany na bieżąco o tej ważnej sprawie", choć - jak dodał - "jako zwierzchnik Sił Zbrojnych w naturalny sposób powinien być tutaj konsultowany".
Zdaniem Przydacza, brak konsultacji z prezydentem w tej kwestii może też "świadczyć o złej woli i próbie po raz kolejny odcinania prezydenta od ważnych z perspektywy państwa polskiego informacji".
Kosiniak-Kamysz: wprowadzają prezydenta na minę
- To jest nieprawda. Podczas komitetu bezpieczeństwa omawiamy te sprawy - powiedział w "Kropce nad i" Władysław Kosiniak-Kamysz, komentując słowa Przydacza.
Jak przypomniał wicepremier, podobnie było w sprawie rakiety, która uderzyła w dom w miejscowości Wyryki po wtargnięciu rosyjskich dronów do Polski.
- Jeszcze raz to potwierdziłem u generała (Macieja) Klisza. Przedstawiciel pana prezydenta 10 września, czyli kilka godzin po zdarzeniu, był na odprawie, na której te sprawy były omawiane. W obecności przedstawiciela pana prezydenta, a później była wielka afera, że nikt nie wiedział. Były listy, były tajne notatki przesłane do kancelarii - mówił.
- Wprowadzają na minę coraz bardziej pana prezydenta. Nie podoba mi się to. Myślę, że tam jakiś porządek musi zajść - mówił wicepremier.
- Myślę, że też pan prezydent (Andrzej) Duda, przekazując swoje obowiązki, opowiedział o swoich rozmowach ze stroną ukraińską - dodał szef MON.
- Wszystkie rzeczy ważne są omawiane na komitecie bezpieczeństwa. Ten temat był poruszany w kilku momentach - powiedział szef MON. Jak dodał, "to jest sprawa, która jest w toku, ona nie została sfinalizowana". - Ja jestem zawsze do dyspozycji, do rozmowy - zapewnił.
- Opowiadają mu głupoty. Inaczej się nie da nazwać tego - skomentował słowa Przydacza.
Nie 101 jak początkowo planowano, ale 115 drzew zostanie zasadzonych między torowiskiem a jezdniami ulicy Marszałkowskiej. W nocy z wtorku na środę posadzono pierwszych osiem wiązów. Drogowcy stawiają na duże drzewa, żeby efekt był szybko widoczny.
Na odcinku Marszałkowskiej między Królewską a Świętokrzyską wiązy Fiorente mają stworzyć efektowny zielony tunel, a na dole zostaną obsadzone irgą błyszczącą i bylinami. Wybrano gatunek o umiarkowanym wzroście, by korony nie rozrosły się na trakcję tramwajową z jednej strony i jezdnię z drugiej.
Nocą sadzą drzewa
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: S.Pulcyn / UM Warszawa
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: S.Pulcyn / UM Warszawa
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: S.Pulcyn / UM Warszawa
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: S.Pulcyn / UM Warszawa
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: S.Pulcyn / UM Warszawa
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: Mateusz Mżyk, tvnwarszawa.pl
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: Mateusz Mżyk, tvnwarszawa.pl
Sadzenie drzew wzdłuż torowiska na Marszałkowskiej
Źródło: Mateusz Mżyk, tvnwarszawa.pl
Marszałkowska zielona i rowerowa
- Koncentrujemy się na sadzeniu drzew wzdłuż Marszałkowskiej, ale trwają tam również prace przy budowie drogi dla rowerów, jak i remontu chodników (po wschodniej stornie - red.). Sadzenie odbywa się nocą, by nie utrudniać ruchu, ale także z uwagi na konieczność wyłączania trakcji. Jeszcze kilka-kilkanaście dni ten proces będzie trwał - mówił w środę podczas spotkania z dziennikarzami Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich.
Ponadto wzdłuż Marszałkowskiej, ale już przy chodnikach, będą sadzone w najbliższym czasie 44 lipy srebrzyste, które uzupełnią istniejące szpalery.
- Staramy się dobierać drzewa największe, które dają efekt od razu po posadzeniu tak, żebyśmy w ciągu kilku lat mieli poczucie, że te drzewa były z nami od zawsze, jak było w przypadku placu pięciu rogów - wyjaśniał.
Sadzenie drzew trwa także na części placu Bankowego po stronie błękitnego wieżowca (platany, klony, jesiony i czereśnia ptasia) i na św. Wincentego, gdzie stworzą one "zieloną ścianę" przy buspasie. Zazielenia się również rejon Złotej i Zgody, stan zaawansowania prac w tym rejonie dyrektor Puchalski ocenił na 70 procent.
Remontowe przyspieszenie
Środowe spotkanie było poświęcone przede wszystkim podsumowaniu ubiegłorocznych inwestycji.
W 2025 roku ZDM zrealizował blisko 80 frezowań jezdni za 160 milionów złotych, co przełożyło się na 46 kilometrów nowych jezdni (to około sześć procent dróg pozostających w gestii ZDM). Dla porównania w latach 2021-2024 średnia długość wyremontowanych w trybie weekendowym dróg wynosiła zaledwie 20 kilometrów.
Łukasz Puchalski wyjaśniał, że tylko część remontów została wykonana siłami miasta, czyli Zarządu Remontu i Konserwacji Dróg. Miejska jednostka nie byłaby w stanie sama zrealizować tak dużej liczby zadań.
– Posiłkujemy się podmiotami zewnętrznymi, w tym roku nawet w zdecydowanej większości – przyznał Puchalski. Wszyscy pracownicy ZRiKD mają umowy o pracę, dlatego mogą pracować maksymalnie trzy weekendy w miesiącu. Stąd decyzja o przeprowadzeniu niektórych frezowanek w środku tygodnia, co krytykowała część kierowców. – A z kwerendy przepisów na przyszły rok wynika, że to będą już tylko dwa weekendy w miesiącu – zauważył.
Inwestycje drogowe w 2025 roku
Remonty ZDM zrealizowane w 2025 roku
Źródło: ZDM
Prace na chodnikach w 2025 roku
Źródło: ZDM
Poprawa bezpieczeństwa, realizacje w 2025 roku
Źródło: ZDM
Inwestycje rowerowe w 2025 roku
Źródło: ZDM
Milionowe oszczędności na oświetleniu
Drogowcy kontynuują też wielką wymianę opraw w ulicznych latarniach na ledy typu SAVA. Program jest zrealizowany w 88 procentach (do wymiany pozostały głównie lampy w parkach i na Starym Mieście). Według wyliczeń drogowców, daje on 49 milionów złotych oszczędności rocznie. Tymczasem łączny i rozłożony na lata koszt wymiany opraw wyniósł 70 milionów złotych.
ZDM pracuje nad poprawą bezpieczeństwa - budowane są azyle, ronda, wyniesienia, progi zwalniające, esowania i sygnalizacje świetlne. Łukasz Puchalski pochwalił się zmianami w 182 lokalizacjach, które w audycie bezpieczeństwa dostały najniższe noty. W 127 takich miejscach inwestycje mają status w realizacji albo w przygotowaniu. Na czarnej liście pozostaje jeszcze 60 takich miejsc.
Od początku roku powstało 45 kilometrów infrastruktury dla rowerzystów, 17 kilometrów jest w budowie. Poza tym wyremontowano siedem kilometrów ścieżek, a 15 kilometrów jest w trakcie przebudowy lub remontu, co – jak podali drogowcy – jest wartością rekordową.
- To nie będzie tylko utrzymanie systemu. Zaczniemy wymieniać elementy z pierwszych czasów wdrożenia, które mają ponad 20 lat – zapowiedział Łukasz Puchalski. Wymiana słupów, kabli i detektorów obejmie 50 skrzyżowań.
Do systemu, który dziś działa na 480 najważniejszych skrzyżowaniach, zostanie dodanych 100 kolejnych. Przy placu Starynkiewicz ma powstać Centrum Sterowania Ruchem z całodobową obsadą operatorów, którzy mają reagować na nagłe sytuacje. – Chcemy przygotować automatyczny system dla okolic Stadionu Narodowego tak, aby (w trakcie imprez - red.) działać bardziej operacyjnie, mniej poprzez służby – zapowiedział Puchalski.
Przymiarki do obwodnicy Śródmieścia
W mijającym roku nie próżnowała także inne miejska jednostka, która realizuje duże inwestycje drogowe, czyli Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta. Od października kierowcy jeżdżą wiaduktem na Chełmżyńskiej, a od sierpnia Kątami Grodziskimi.
Trwa przebudowa ulicy Grzybowskiej. Prace rozpoczęły się we wrześniu i potrwają do kwietnia 2027 roku. W lipcu 2026 ma być gotowy drugi z odbudowywanych wiaduktów Trasy Łazienkowskiej nad Paryską, we wrześniu 300-metrowy odcinek Środkowej, a w maju most na Płochocińskiej.
Do końca 2027 roku potrwają prace przy budowie tunelu w Rembertowie, na razie trzeba zaktualizować projekt o czym pisaliśmy więcej tutaj. Przebudowa Białołęckiej na odcinku aż czterech kilometrów, wraz z chodnikami, odwodnieniem, przystankami ma się zakończyć dopiero w czerwcu 2028 roku.
Przygasł nieco program utwardzania dróg gruntowych (w tym roku tylko dziewięć ulic). Jak wyjaśniała dyrektorka SZRM Ewelina Degowska, wynika to z faktu, że ulic wymagających takich prac zostało bardzo mało.
W najbliższych latach jednostka planuje: budowę drogi w ciągu Codzienna, Łokietka, Pratulińska; przebudowę skrzyżowania Obozowa, Płocka, Ostroroga; rozbudowę Metrycznej i Bruzdowejo raz Wałuszewskiej i Szamocin.
Interwencja strażaków w Milanówku (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło: FotoDax / Shutterstock
Wieczorem pożar wybuchł w centrum BHP w Milanówku. Ogień objął jedno pomieszczenie sklepu. Do akcji przystąpiła straż pożarna.
Pięć zastępów straży pożarnej zostało skierowanych do Milanówka na ulicę Królewską. Strażacy zgłoszenie o pożarze otrzymali o godzinie 19.25.
- Pożar wybuchł w centrum BHP. Objęte nim było jedno pomieszczenie sklepu z artykułami BHP. Ogień wychodził przez okna - poinformował mł. asp. RafaŁ Łyszkowski ze straży pożarnej w Grodzisku Mazowieckim.
Strażacy zlokalizowali pożar o godzinie 19.40. Ich działania powoli się kończą.
Fed obniżył stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych o 25 punktów bazowych, do przedziału 3,5-3,75 procent. Decyzja ta jest reakcją przede wszystkim na słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy. To już trzecia obniżka stóp procentowych w tym roku.
Jak podał w komunikacie organ amerykańskiego banku centralnego, decyzję o obniżeniu stóp podjęto "w świetle zmieniającego się bilansu ryzyka", notując wzrastające w ostatnich miesiącach zagrożenia dla rynku pracy. Komunikat notuje jednak, że inflacja pozostaje na podwyższonym poziomie, podobnie jak niepewność co do perspektyw gospodarczych.
Decyzja ta - trzecia obniżka stóp w tym roku - była szeroko oczekiwana przez rynek i ekspertów. Jednocześnie FOMC zasygnalizował, że może wstrzymać się z kolejnymi obniżkami.
Komunikat Fed
"Niepewność co do perspektyw gospodarczych pozostaje wysoka. Komitet zwraca uwagę na ryzyko dla obu stron swojego podwójnego mandatu i ocenia, że ryzyko spadku zatrudnienia wzrosło w ostatnich miesiącach. W celu wsparcia swoich celów i w świetle zmiany bilansu ryzyka, Komitet zdecydował o obniżeniu docelowego przedziału stopy funduszy federalnych o 25 pb. do 3,50–3,75 proc. Rozważając zakres i termin dodatkowych korekt docelowego przedziału stopy funduszy federalnych, Komitet będzie starannie oceniał napływające dane, zmieniające się perspektywy oraz bilans ryzyka" - napisano w komunikacie po posiedzeniu.
"Dostępne wskaźniki sugerują, że aktywność gospodarcza USA rozwija się w umiarkowanym tempie. Wzrost zatrudnienia spowolnił w tym roku, a stopa bezrobocia nieznacznie wzrosła do września. Nowsze wskaźniki są spójne z tymi zmianami. Inflacja wzrosła od początku roku i utrzymuje się na nieco wyższym poziomie" - dodano.
Członkowie Fedu prognozują jedną obniżkę stóp proc. na koniec '26, następnie jedną na koniec '27 i brak obniżek na koniec 2028 r.
Kolejne posiedzenie Rezerwy zaplanowano na 27-28 stycznia.
Ten cios przyszedł od kogoś, kto jest osobą, którą my sami wypromowaliśmy i wykształciliśmy - mówiła w "Tak jest" w TVN24 doktor Gizela Jagielska, komentując zakończenie pracy w szpitalu w Oleśnicy. Lekarka przyznała też, że jest przerażona ewentualnymi koalicyjnymi rządami PiS i ugrupowania Grzegorza Brauna.
Na trasie S8 w pobliżu ulicy Jagiellońskiej zderzyły się trzy samochody, jeden wylądował na boku. Zdarzenie spowodowało duże utrudnienia w ruchu.
Na trasie S8 w pobliżu ulicy Jagiellońskiej, pomiędzy węzłem Modlińska a Marywilska zderzyły się trzy samochody.
Na miejscu interweniowały trzy zastępy straży pożarnej. - Jeden samochód przewrócił się na bok. Wszyscy kierujący opuścili pojazdy przed przybyciem straży pożarnej. Nikt nie potrzebował pomocy medycznej - poinformował przed godziną 20 mł. kpt. Łukasz Wojtas ze stołecznej straży pożarnej.
Działania straży pożarnej polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia i usunięciu płynów eksploatacyjnych.
Na trasie S8 w szczytowym momencie utworzył się około ośmiokilometrowy korek.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał prognozę zagrożeń na czwartek. Sprawdź, w których miejscach warunki pogodowe mogą być niebezpieczne.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał prognozę zagrożeń na kolejne dni.
Prognoza zagrożeń IMGW na poniedziałek - silny wiatr
Na czwartek synoptycy prognozują, że na północy kraju może pojawić się silnie wiejący wiatr. Żółte alarmy przed nim mogą zostać wydane w województwie pomorskim, w powiatach: puckim, wejherowskim, lęborskim, słupskim.
Prognoza ostrzeżeń
Źródło: IMGW
Czym jest prognoza zagrożeń
Zgodnie z definicją IMGW prognoza zagrożeń to orientacyjna prognoza pogody, służąca wczesnemu informowaniu społeczeństwa o możliwości wystąpienia niebezpiecznego zjawiska meteorologicznego.
Czym jest ostrzeżenie meteorologiczne pierwszego stopnia
Według definicji IMGW ostrzeżenie pierwszego stopnia przewiduje warunki sprzyjające wystąpieniu niebezpiecznych zjawisk meteorologicznych, które mogą powodować straty materialne oraz zagrożenie zdrowia i życia. Prowadzenie działalności w warunkach narażenia na te czynniki jest utrudnione i niebezpieczne. Spodziewaj się utrudnień wynikających z prowadzenia działań w obszarze występowania zagrożenia, w tym opóźnień spowodowanych utrudnieniami w ruchu drogowym, zakłóceń w przebiegu imprez plenerowych lub możliwości ich odwołania. Zalecana ostrożność, potrzeba śledzenia komunikatów i rozwoju sytuacji pogodowej.
Seria zgłoszeń jednego dnia, cztery osoby zatrzymane
Policja zatrzymała cztery osoby
Źródło: KRP Warszawa II
Pobicia, rozbój i niszczenie mienia na Sadybie. Wszystko jednego dnia. Policjanci zatrzymali w tej sprawie cztery osoby w wieku od 16 do 21 lat.
W poniedziałek do policjantów z Wilanowa zaczęły napływać zawiadomienia dotyczące pobić, rozboju, kierowania gróźb karalnych, niszczenia mienia oraz innych naruszeń prawa.
"Sprawcami miały być te same osoby. Od pewnego czasu wzbudzały one niepokój mieszkańców osiedla" - poinformowała asp. szt. Marta Haberska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.
Policjanci przystąpili do działań na terenie Sadyby, zabezpieczyli dowody, porozmawiali z pokrzywdzonymi i świadkami. Zgromadzone informacje pozwoliły na ustalenie tożsamości podejrzewanych osób.
Policjanci zatrzymali cztery osoby
Policja z zatrzymaną osobą
Źródło: KRP Warszawa II
Policja z zatrzymaną osobą
Źródło: KRP Warszawa II
Policja z zatrzymaną osobą
Źródło: KRP Warszawa II
Policja z zatrzymaną osobą
Źródło: KRP Warszawa II
Policja z zatrzymaną osobą
Źródło: KRP Warszawa II
Zapukali do drzwi
We wtorek, w godzinach porannych, zapukali do drzwi mieszkań podejrzewanych. Zatrzymali cztery osoby w wieku 16, 17, 19 i 21 lat. Trzy z nich trafiły do policyjnego aresztu, natomiast 16-latek został umieszczony w izbie dziecka. Niebawem starsi mają usłyszeć zarzuty, a najmłodszym zajmie się sąd rodzinny.
Autorka/Autor: mg/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KRP Warszawa II
Jesteś zalogowany na zbyt dużej ilości urządzeń
Limit zalogowanych sesji to 5. Usuń lub wyloguj się z innych urządzeń z karty Twoich urządzeń, aby kontynuować.
Więcej informacji o możliwościach rozwiązania problemu znajdziesz na stronie:pomoc.tvn24.pl
Osiągnięto limit jednoczesnych odtworzeń
Oglądasz na więcej niż 2 urządzeniach naraz. Aby kontynuować, zatrzymaj odtwarzanie na jednym z nich.
Więcej informacji o możliwościach rozwiązania problemu znajdziesz na stronie:pomoc.tvn24.pl
Materiał niedostępny
Ten materiał jest obecnie niedostępny. Może został usunięty, przeniesiony lub jego publikacja jest opóźniona.
Więcej informacji o możliwościach rozwiązania problemu znajdziesz na stronie:pomoc.tvn24.pl
Transmisja została zakończona
Dziękujemy za oglądanie. Przejdź do listy kanałów, aby sprawdzić dostępne audycje.
Materiał niedostępny w Twojej lokalizacji
Przykro nam, materiały można odtwarzać tylko na terenie Unii Europejskiej.
Jeżeli przebywasz na terenie UE i widzisz ten komunikat, sprawdź możliwe rozwiązania na stronie:pomoc.tvn24.pl
Wystąpił problem z odtworzeniem materiału
Spróbuj odświeżyć stronę. Jeśli problem będzie się utrzymywał, skontaktuj się z pomocą techniczną.
Więcej informacji o możliwościach rozwiązania problemu znajdziesz na stronie:pomoc.tvn24.pl
Do wycieku ropy naftowej doszło wskutek awarii rurociągu prowadzącego do rafinerii PCK w Schwedt w Niemczech
Źródło: Google Earth
Do wycieku ropy doszło w północno-wschodnich Niemczech. Przyczyną jest awaria rurociągu zasilającego rafinerię PCK Schwedt, która znajduje się przy granicy z Polską. Lokalne media przekazały, że wyciek został opanowany.
Jak przekazał lokalnemu publicznemu nadawcy RBB rzecznik rafinerii PCK, duże ilości ropy naftowej wyciekały z rurociągu. Na miejscu zdarzenia pojawiły się służby ratownicze, a pomocy medycznej udzielono dwóm osobom, które znajdowały się w pobliżu zdarzenia. Rafineria nie przerwała pracy
Lokalni strażacy podali, że do wycieku doszło w gminie Gramzow oddalonej od granicy z Polską o około 25 kilometrów. Dziennik Bild, powołując się na straż pożarną, przekazał, że wyciekło ponad 200 tys. litrów ropy naftowej.
Rafineria PCK Schwedt po godzinie 19 w mediach społecznościowych poinformowała, że ze wstępnych ustaleń wynika, iż do zdarzenia doszło w wyniku "przygotowawczych prac przed testem bezpieczeństwa rurociągu" planowanym na czwartek. W komunikacie wykluczono "celową zewnętrzną ingerencję".
Wyciek z rurociągu w Niemczech
Lokalna gazeta "Maerkische Oderzeitung", która jako pierwsza przekazała informację o wycieku, podała, że z rurociągu tryskała ropa na wysokość kilkunastu metrów. Inny lokalny tytuł "Maerkische Allgemaine" poinformował po godzinie 20, że służby opanowały wyciek.
Rafineria PCK w Schwedt
Źródło: Patrick Pleul/DPA/PAP
Ministra środowiska Brandenburgii Hanka Mittelstaedt zapowiedziała, że w czwartek uda się na miejsce, aby ocenić rozmiar szkód.
Rurociąg biegnie z portu Rostock nad Morzem Bałtyckim do rafinerii PCK, która jest głównym dostawcą paliwa dla Brandenburgii i Berlina. Miejscowość Schwedt, w której znajduje się rafineria, leży nad Odrą, około 10 kilometrów w linii prostej od granicy z Polską.
Plaga pijanych kierowców. Nie odstrasza ich nawet groźba konfiskaty samochodu
Źródło: Grzegorz Jarecki/Fakty po Południu TVN24
Jadąc do sklepu trąbił bez powodu, a wyjeżdżając uderzył w bramę. Policjant po służbie zabrał mu kluczyki, a kierowca chciał "załatwić sprawę", oferując 10 tysięcy złotych. Teraz grozi mu osiem lat więzienia.
W poniedziałek, 8 grudnia, około godziny 21 policjant po służbie zauważył w rejonie jednego ze sklepów w Rzekuniu kierowcę mazdy, który podczas podjeżdżania na parking kilka razy bez powodu zatrąbił i się zatrzymał. Wysiadł z samochodu i poszedł do sklepu. Policjant cały czas go obserwował. Kierowca wrócił ze sklepu, wsiadł do auta, ruszył i uderzył w przęsło bramy.
"Wtedy policjant podbiegł do samochodu, otworzył drzwi od strony pasażera i zapytał mężczyzny, czy jest trzeźwy. Kierowca stanowczo zapewnił, że tak. Funkcjonariusz miał wątpliwości, ponieważ poczuł woń alkoholu. Poinformował, że jest policjantem i okazał mu legitymację służbową. Wtedy kierowca próbował wycofać. Funkcjonariusz wyjął jednak kluczyki ze stacyjki i o zdarzeniu powiadomił dyżurnego policji w Ostrołęce. Piotr K. próbował go jeszcze przekonać, aby go puścił, oferując 10 tysięcy złotych. Policjant odmówił" - opisuje Elżbieta Edyta Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce
Zatrzymany i z zarzutami
Piotr K., mieszkaniec powiatu ostrołęckiego, został zatrzymany. Badanie trzeźwości wykazało, że miał w organizmie prawie dwa promile alkoholu.
Usłyszał zarzuty obietnicy wręczenia korzyści majątkowej funkcjonariuszowi publicznemu w kwocie 10 tysięcy złotych oraz kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości. Przyznał się. Ma zakaz opuszczania kraju i dozór policji.
Andrzej Domański: wpływy podatkowe rosną i możemy przeznaczyć na ochronę zdrowia i obronę więcej
Źródło: TVN24
Państwowy dług publiczny wyniósł na koniec trzeciego kwartału tego roku ponad 1,82 bln złotych. To wzrost o 52,8 miliardów względem drugiego kwartału. Dług sektora rządowego i samorządowego na koniec trzeciego kwartału wyniósł ponad 2,22 bln złotych - podało w środę Ministerstwo Finansów.
Państwowy dług publiczny, czyli zadłużenie sektora finansów publicznych po konsolidacji, na koniec III kwartału 2025 r. wyniósł 1 bln 822,4 mld zł – podało w środę Ministerstwo Finansów. W stosunku do II kwartału tego roku oznacza to wzrost o 52,8 mld zł (czyli o 3 proc.), w stosunku do końca 2024 r. dług ten zwiększył się o 210,9 mld zł (o 13,1 proc.).
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Wzrost długu publicznego w trzecim kwartale
MF podało, że relacja państwowego długu do PKB na koniec III kwartału 2025 r. wyniosła 47,7 proc. To wzrost w porównaniu do II kw. tego roku o 0,7 pkt. proc., a w stosunku do końca 2024 r. – o 3,6 pkt. proc.
Resort finansów podał także, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych, liczony według zasad unijnych, na koniec III kwartału 2025 r. wyniósł 2 bln 221,8 mld zł. W stosunku do końca II kwartału oznacza to wzrost o 35,7 mld zł (o 1,6 proc.), zaś w stosunku do końca 2024 zadłużenie zwiększyły się o 209,2 mld zł (o 10,4 proc.).
Relacja długu sektora instytucji rządowych i samorządowych do PKB na koniec III kwartału 2025 r. wyniosła 58,1 proc., a więc była taka sama jak na koniec II kwartału oraz wzrosła o 3 pkt. proc. w stosunku do końca 2024 r.
Ewakuacja mężczyzny, który utknął na popularnym szlaku Echo Canyon
Źródło: Reuters
Straż pożarna śmigłowcem ewakuowała turystę uwięzionego na stromym grzbiecie góry Camelback Mountain w stanie Arizona. Mężczyzna spędził noc na zamkniętym szlaku.
W środę rano strażacy z Phoenix przeprowadzili akcję ratunkową, wydobywając turystę uwięzionego na zboczu słynnej Camelback Mountain - jednej z najbardziej znanych atrakcji turystycznych w Arizonie.
Służby wstrzymały działania
Jak podają lokalne media, mężczyzna wezwał pomoc we wtorek późnym wieczorem, informując służby, że utknął na popularnym szlaku Echo Canyon. Ze względu na zapadający mrok i słabą widoczność ratownicy musieli wstrzymać działania do świtu.
W środę rano śmigłowiec ratunkowy zbliżył się do miejsca, gdzie przebywał turysta. Z powietrza można było zobaczyć mężczyznę, który machał kocem ratunkowym, próbując zwrócić na siebie uwagę załogi. Chwilę później jeden z ratowników został opuszczony na skały, by zabezpieczyć mężczyznę liną i przygotować do ewakuacji.
Na nagraniach widać, jak ratownicy pomagają poszkodowanemu wstać, a następnie przymocowują go do liny, po czym maszyna unosi obie osoby ponad granią. Po krótkim locie śmigłowiec wylądował w bezpiecznym miejscu, turysta został przeniesiony na nosze i przekazany służbom medycznym.
Jak podała lokalna stacja telewizyjna ABC15, mężczyzna nie odniósł poważnych obrażeń
Źródło: 2025 Cable News Network All Rights Reserved
Narzeczona mężczyzny, który zmarł w czasie rejsu statkiem wycieczkowym, pozwała linię Royal Caribbean o odszkodowanie za spowodowanie jego śmierci.
Kluczowe fakty:
Według pozwu członkowie załogi wycieczkowca mieli unieruchomić mężczyznę i utrudnić mu oddychanie.
Kobieta zarzuca załodze, że wcześniej zaserwowała jej narzeczonemu 33 drinki, mimo że "wykazywał oczywiste oznaki upojenia".
Portal telewizji CNN opisał też sceny nagrane przez jednego z pasażerów.
Pozew w sprawie śmierci 35-letniego mężczyzny został złożony przez jego narzeczoną. Kobieta domaga się odszkodowania.
Jak wynika z dokumentu, para w grudniu 2024 r. brała udział w rejsie z Los Angeles w USA do Ensenady w północno-zachodnim Meksyku wraz z innymi członkami rodziny.
Według pozwu mężczyźnie zaserwowano co najmniej 33 napoje alkoholowe. Po ich wypiciu stracił orientację, nie mógł trafić do kajuty i zaczął się denerwować.
Pozew za śmierć na pokładzie wycieczkowca
Wtedy pracownicy mieli go unieruchomić i utrudnić mu oddychanie, a na polecenie kapitana statku podać środek uspokajający i spryskać gazem pieprzowym.
MS Navigator of the Seas, na którym płynęli Connie Aguilar i Michael Virgil
Źródło: Horacio Villalobos - Corbis/Getty Images
Koroner z Los Angeles określił, że doszło do "spowodowania śmierci". 35-latek zginął wskutek połączenia następujących czynników: uduszenia, przerostu serca, otyłości i zatrucia alkoholowego - przekazał portal CNN.
Na nagraniu, które wykonał jeden z pasażerów wycieczkowca i do którego dotarła stacja KTTV, widać jak mężczyzna kopie drzwi w wąskim korytarzu. Według doniesień stacji wykrzykiwał przekleństwa, groził autorowi nagrania oraz załodze śmiercią. Nagranie uchwyciło też moment, w którym ochroniarze i inni członkowie załogi trzymają 35-latka na podłodze.
"Wykazywał oczywiste oznaki upojenia"
Według pozwu załoga nie powinna serwować mężczyźnie alkoholu, ponieważ "wykazywał oczywiste i widoczne oznaki upojenia". Powołano się też na prawo żeglugi morskiej, zgodnie z którym przewoźnicy są zobowiązani do "nadzorowania i udzielenia pomocy pasażerom, którzy mogą zachowywać się w sposób niebezpieczny dla siebie i innych".
Narzeczona zmarłego zarzuciła też pracownikom, że nie skorzystali z prawa do odmowy serwowania alkoholu w celu ochrony życia.
Pozew został złożony do sądu federalnego w Miami na Florydzie, gdzie siedzibę ma Royal Caribbean, drugie co do wielkości przedsiębiorstwo na świecie oferujące rejsy wycieczkowcami.
Do czasu publikacji firma nie odpowiedziała na prośbę CNN o komentarz.
Autorka/Autor: sz/lulu
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Horacio Villalobos - Corbis/Getty Images