Widok normalny

Otrzymane przedwczoraj Fakty - Fakty - najświeższe wiadomości z kraju i świata - RMF24

Martwe dziki w Łódzkiem. Potwierdzono ASF u kolejnych padłych zwierząt

  • U czterech innych martwych dzików znalezionych w okolicy Piotrkowa Trybunalskiego potwierdzono obecność wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF) – dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Chodzi o sprawę znalezienia martwych dzików w woj. łódzkim, w miejscu, gdzie ta choroba wcześniej nie występowała.

    Sprawa ma związek ze znalezieniem martwego dzika - rozprutego i pozbawionego wnętrzności - w gminie Rozprza w Łódzkiem. U zwierzęcia potwierdzono obecność wirusa ASF, który w miejscu znalezienia truchła nie występował.

    Niedługo później znaleziono kolejne cztery martwe dziki. Państwowy Instytut Badawczy w Puławach potwierdził u nich obecność wirusa afrykańskiego pomoru świń - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada.

    W związku z tą sytuacją Powiatowy Lekarz Weterynarii w Piotrkowie Trybunalskim Konrad Dereń wydał zakaz polowania w promieniu 10 km od miejsca znalezienia martwego zwierzęcia. Będzie on obowiązywał przez co najmniej dwa tygodnie.

    Zaleca się również unikanie spacerów w lesie na tym terenie.

    Więcej informacji wkrótce.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Ustawa o kryptoaktywach: Rząd składa projekt identyczny z zawetowanym

Kolejny projekt ustawy o kryptoaktywach złożony przez rząd nie różni się od tego zawetowanego już przez prezydenta Karola Nawrockiego - poinformował we wtorek Adam Szłapka. "Zostanie przesłany teraz do Sejmu, będzie opracowywany zgodnie ze ścieżką legislacyjną" - mówił rzecznik. Dlaczego Rada Ministrów decyduje się na ponowne procedowanie identycznej ustawy, która nie przeszła przez prezydenckie sito?

  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy do RMF24.pl.

Po posiedzeniu rządu rzecznik poinformował, że Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o rynku kryptowalut.

O "nową-starą" ustawę o kryptoaktywach zapytał Szłapkę dziennikarz RMF FM Michał Radkowski.

Rzecznik przyznał, że jest to projekt identyczny, jak ten już zawetowany przez Karola Nawrockiego.

Zawetowana ustawa miała wdrożyć unijne przepisy - rozporządzenie MiCA - i przekazać nadzór nad rynkiem kryptowalut Komisji Nadzoru Finansowego. Prezydent podpisał natomiast nowelizację ustawy o produktach biobójczych, ułatwiającą dostęp do informacji o wpływie tych produktów na środowisko.

W uzasadnieniu decyzji podkreślono m.in., że przepisy ustawy zagrażają wolnościom obywateli, ich majątkowi oraz stabilności państwa. Kontrowersje wzbudził m.in. zapis umożliwiający rządowi blokowanie stron internetowych firm działających na rynku kryptowalut. Prezydent zarzucał autorom ustawy przesadzenie z nadmiernymi regulacjami. Argumentowano, że dokument ustawy liczy ponad 100 stron, podczas gdy inne kraje zmieściły nowe prawo na kilkunastu stronach.

Mimo to rząd wydaje się nie przejmować aktywnością prezydenta i postanawia zrobić kolejne podejście z tą samą ustawą.

Projekt "nie różni się" od tego przesłanego na biurko prezydenta. Zostanie przesłany teraz do Sejmu, będzie opracowywany zgodnie ze ścieżką legislacyjną, trzy czytania, komisje, możliwość składania poprawek. Projekt jest ważny i pilny. Jeśli w uzasadnieniu weta pojawiały się informacje, że wiedza na ten temat była niepełna, to myślę, że teraz jest już pełna i pan prezydent może podjąć decyzję na podstawie pełnej wiedzy. Dlatego też decydujemy się, żeby szybko składać projekt, który się niczym nie różni - powiedział Szłapka.

Po zawetowaniu ustawy o kryptoaktywach przez prezydenta Karola Nawrockiego, Donald Tusk w trakcie utajnionej części posiedzenia Sejmu przekazał parlamentarzystom dodatkowe informacje, które miały świadczyć o konieczności implementowania nowego prawa. Kwestie, które poruszył premier dotyczyły bezpieczeństwa kraju i faktu, że obce służby - w tym rosyjskie - finansują akty dywersji, propagandy i sabotażu przy pomocy kryptowalut.

​Czy spory w PiS rozbijają partię? Radosław Fogiel w RMF FM

Czy kłótnie wewnątrz partii bardziej przykuwają uwagę wyborców niż program Prawa i Sprawiedliwości? Kto na sporach zyskuje, a kto traci? Co dalej z tzw. ustawą łańcuchową? Czy głosowanie nad odrzuceniem weta w tej sprawie ma sens? O to m.in. Piotr Salak zapyta swojego gościa Radosława Fogla z Prawa i Sprawiedliwości w Popołudniowej rozmowie w RMF FM.

Naszego gościa zapytamy też o to, co dalej z rynkiem kryptowalut w Polsce, o spory w NBP i o to, czy jego zdaniem prezydent pojedzie do Kijowa na zaproszenie Wołodymyra Zełenskiego.

Na rozmowę Piotra Salaka zapraszamy tuż po godz. 18:00 do RMF FM, internetowego Radia RMF24, na stronę RMF24.pl, aplikacji RMF ON i naszych mediów społecznościowych!

Jeśli nie chcesz, aby umknęła Ci jakakolwiek Rozmowa w RMF, subskrybuj nasz kanał na YouTube https://www.youtube.com/@RMF24Video

"Łowca nastolatek" i były szef Zatoki Sztuki w Sopocie prawomocnie skazani

  • "Łowca nastolatek" i były szef Zatoki Sztuki w Sopocie prawomocnie skazani

    Sąd Okręgowy w Gdańsku utrzymał wyroki wobec Krystiana W., znanego jako "łowca nastolatek", oraz Marcina T., byłego szefa Zatoki Sztuki w Sopocie. Krystian W. spędzi w więzieniu 15 lat, a Marcin T. – 6 lat. Wyrok jest prawomocny i podlega wykonaniu.

    • Po więcej ciekawych informacji z Polski i ze świata zapraszamy na RMF24.pl.

    We wtorek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku zapadł wyrok w głośnej sprawie przeciwko Krystianowi W., określanego przez media jako "łowca nastolatek", który został skazany m.in. za przestępstwa seksualne wobec nastoletnich dziewcząt oraz czterem innym osobom w tym przeciwko byłemu szefowi Zatoki Sztuki w Sopocie. 

    Proces, ze względu na charakter sprawy, toczył się za zamkniętymi drzwiami. 

    Jak poinformował rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku Mariusz Kaźmierczak, sąd nie uwzględnił apelacji wniesionych na rzecz Krystiana W. oraz Marcina T. i utrzymał w mocy wyroki wydane przez Sąd Rejonowy w Wejherowie.

    Sąd nie uwzględnił żadnego z zarzutów podniesionych w apelacjach, uznając wyrok Sądu Rejonowego odnośnie tych oskarżonych za słuszny i prawidłowy - przekazał sędzia Kaźmierczak.

    W I instancji Krystian W. ps. Krystek został skazany na 15 lat więzienia, a Marcin T. usłyszał wyrok 6 lat pozbawienia wolności. 

    Sąd Okręgowy w Gdańsku częściowo uwzględnił apelacje obrońców dwóch pozostałych oskarżonych. W ich przypadku złagodzono orzeczone kary pozbawienia wolności oraz zawieszono warunkowo ich wykonanie.

    Wtorkowy wyrok oznacza, że decyzja Sądu Rejonowego w Wejherowie jest prawomocna i podlega wykonaniu. 

    Strony, które nie zgadzają się z orzeczeniem sądu odwoławczego, mogą jeszcze wnieść kasację do Sądu Najwyższego.

    Krystian W. znany jako Krystek i "łowca nastolatek" - trafił do aresztu

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Skandal za kulisami. Brigitte Macron wulgarnie o feministkach

Brigitte Macron, żona prezydenta Francji Emmanuela Macrona, znalazła się w ogniu krytyki po tym, jak w zakulisowej wypowiedzi nazwała feministyczne aktywistki wulgarnym określeniem „głupie s…” (fr. sales connes). Słowa padły podczas rozmowy z komikiem Arym Abittanem, niegdyś oskarżanym o gwałt.

Cała sytuacja miała miejsce za kulisami przed występem Ary’ego Abittana, komika, który wraca na scenę po zakończeniu śledztwa w sprawie oskarżeń o gwałt. Mężczyzna został ostatecznie oczyszczony z zarzutów - śledczy uznali, że nie ma wystarczających dowodów na przymus seksualny, choć uznano jednocześnie, że ofiara doznała traumy. Abittan od początku utrzymywał, że współżycie odbyło się za obopólną zgodą - przypomniał "Politico".

Przed rozpoczęciem występu Abittan wyraził obawy dotyczące możliwych protestów ze strony feministek. W odpowiedzi Brigitte Macron miała powiedzieć: "Jeśli pojawią się głupie s... (fr. sales connes), wyrzucimy je". Fragment tej rozmowy został utrwalony na nagraniu, które szybko trafiło do sieci.

Powrót Ary’ego Abittana na scenę spotkał się z protestem organizacji feministycznej Nous Toutes, której członkinie przerwały występ w geście sprzeciwu wobec - jak to określiły - "kampanii wizerunkowej mającej przedstawić komika jako ofiarę, przy jednoczesnym umniejszaniu cierpienia pokrzywdzonej".

W odpowiedzi na falę krytyki za wulgarną wypowiedź, biuro Brigitte Macron przekazało w oświadczeniu dla agencji AFP, że słowa pierwszej damy były "krytyką radykalnych metod stosowanych przez osoby zakłócające i uniemożliwiające występ Ary’ego Abittana".

Słowa Brigitte Macron spotkały się z ostrą reakcją ze strony polityków niemal wszystkich opcji. Marine Tondelier z partii Zielonych określiła ten incydent jako "wyjątkowo poważny". Konserwatywna senator Agnès Evren stierdziła, że wypowiedź pierwszej damy była "bardzo seksistowska". Z kolei Prisca Thévenot, posłanka partii prezydenta Macrona, uznała ten komentarz za "nieelegancki".

Cytowany przez "Politico" były prezydent François Hollande w wypowiedzi dla francuskiej stacji radiowej RTL podkreślił, że "wobec kobiet walczących z przemocą wobec kobiet nie powinno się używać takiego języka".

Głos zabrała także aktorka Judith Godrèche, zaangażowana w walkę z przemocą seksualną w branży filmowej, która na Instagramie napisała: "Ja też jestem głupią s... I wspieram wszystkie inne".

Abonament RTV znika, ale długi zostają. Co szykuje rząd?

  • Rząd planuje zlikwidować abonament RTV, jednak osoby zalegające z opłatami nie mogą spać spokojnie. Nowy projekt ustawy przewiduje, że długi za nieopłacony abonament będą nadal egzekwowane, a kary wzrosną.

    • Rządowy projekt zakłada likwidację abonamentu RTV od 1 stycznia 2027 r.
    • Zaległości za nieopłacony abonament będą nadal egzekwowane nawet po zniesieniu opłaty.
    • Od 2026 r. wzrosną stawki abonamentu i kary za jego niepłacenie.
    • Opłata ma zostać zastąpiona dotacją budżetową w wysokości co najmniej 2,5 mld zł rocznie.
    • Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.

    Ministerstwo Kultury przedstawiło projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, który przewiduje likwidację obowiązkowego abonamentu RTV. Zmiany mają wejść w życie od 1 stycznia 2027 roku. Do tego czasu zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorcy będą musieli nadal uiszczać opłatę za posiadanie radia lub telewizora.

    Choć abonament RTV zniknie, osoby zalegające z jego opłacaniem nie mogą liczyć na umorzenie długów - przypomina "Fakt". Zgodnie z projektem, państwo będzie mogło dochodzić zaległych należności oraz odsetek za nieterminowe płatności. Zobowiązania te przedawnią się dopiero po pięciu latach. Oznacza to, że nawet po zniesieniu abonamentu dłużnicy będą musieli uregulować swoje zobowiązania.

    Według danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w 2024 roku Poczta Polska wysłała ponad 118 tysięcy upomnień do osób zalegających z opłatami. Wiele z nich uregulowało swoje zobowiązania, jednak wobec pozostałych wszczynane są postępowania administracyjne, a tytuły wykonawcze trafiają do urzędów skarbowych. W skrajnych przypadkach długi sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

    Projekt nowelizacji przewiduje także podwyżkę stawek abonamentu RTV od 1 stycznia 2026 roku. Opłata za radio wzrośnie do 9,50 zł miesięcznie, a za telewizor do 30,50 zł. Wzrosną również kary za niepłacenie abonamentu - do 285 zł za radio i 915 zł za telewizor. 

    Likwidacja abonamentu RTV nie oznacza końca finansowania mediów publicznych. Zamiast opłat od obywateli, państwo planuje przekazywać coroczną dotację budżetową w wysokości co najmniej 2,5 miliarda złotych.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

8 cech osób, które wolą zostać w domu. Co mówi o nich psychologia?

Nie każdy, kto odmawia wyjścia na miasto, jest introwertykiem czy osobą unikającą kontaktów. Psychologia wskazuje, że osoby preferujące domowe zacisze często posiadają unikalne, a zarazem niezrozumiane cechy. Sprawdź, co naprawdę kryje się za wyborem wieczoru z książką zamiast głośnej imprezy.

  • Osoby wybierające samotność często posiadają wyjątkową wrażliwość na bodźce i głęboką empatię.
  • Ich potrzeba spędzania czasu w domu wynika z dbałości o własną energię i autentyczność w relacjach.
  • Samotność jest dla nich źródłem odnowy, a nie oznaką problemów społecznych.

Współczesna kultura często gloryfikuje aktywność towarzyską, uznając ją za wyznacznik szczęścia i zdrowia psychicznego. Tymczasem wiele osób świadomie wybiera spędzanie czasu w domu, co bywa mylnie interpretowane jako brak energii, depresja lub niechęć do ludzi. Psychologia pokazuje jednak, że za tą decyzją stoją głęboko zakorzenione cechy, które są nie tylko normalne, ale i wartościowe.

Jedną z najczęściej spotykanych cech u osób preferujących domowe zacisze jest wysoka wrażliwość na bodźce. Badania nad tzw. sensoryczną wrażliwością wykazują, że około 20 procent ludzi posiada układ nerwowy, który intensywniej odbiera i przetwarza bodźce z otoczenia. Tłum, hałas, intensywne światła czy wielowątkowe rozmowy mogą być dla nich fizycznie i psychicznie wyczerpujące. To nie kwestia słabości, lecz odmienności w funkcjonowaniu mózgu.

Dla wielu osób samotność nie jest ucieczką, lecz świadomym wyborem, który pozwala na regenerację. Psychologowie podkreślają, że nie każdy, kto unika spotkań, robi to z powodu lęku czy nieśmiałości. Często jest to sposób na odzyskanie równowagi po intensywnym tygodniu pełnym interakcji. Tak jak sen jest niezbędny dla ciała, tak samotność bywa konieczna dla psychicznego dobrostanu.

Osoby, które wolą zostać w domu, zwykle inwestują w głębokie, autentyczne relacje, zamiast utrzymywać szeroką sieć powierzchownych znajomości. Wolą spotkania z kilkoma bliskimi osobami niż duże imprezy. Dzięki temu ich kontakty są bardziej satysfakcjonujące i wartościowe, choć mniej liczne.

W grupowych sytuacjach takie osoby nie tylko słuchają rozmów, ale też wychwytują niuanse - ton głosu, mimikę, niewypowiedziane emocje. Ich mózg pracuje na wielu poziomach, co sprawia, że nawet krótka interakcja może być dla nich wyczerpująca. To nie jest nadmierne analizowanie, lecz naturalna zdolność do głębokiego przetwarzania informacji.

Samotność daje im poczucie wolności i kontroli nad własnym czasem. Nie muszą dostosowywać się do cudzych oczekiwań czy kompromisów. To nie oznacza, że są uparci lub egoistyczni - po prostu cenią możliwość decydowania o sobie i realizowania własnych potrzeb bez zewnętrznej presji.

Dla tych osób wewnętrzny świat jest równie fascynujący, jak zewnętrzne wydarzenia. Potrafią godzinami czytać, pisać, medytować czy spacerować, nie odczuwając przy tym nudy. Ich wyobraźnia i zdolność do refleksji sprawiają, że samotność jest dla nich źródłem inspiracji i spokoju.

Paradoksalnie, osoby unikające częstych spotkań towarzyskich często cechuje wysoka empatia. Każda rozmowa i kontakt z drugim człowiekiem niesie dla nich duży ładunek emocjonalny. Potrzebują więc czasu, by "przetrawić" te doświadczenia i nie dopuścić do emocjonalnego przeciążenia.

Z czasem uczą się, że ich energia jest ograniczona i nie warto jej rozpraszać na aktywności, które nie przynoszą satysfakcji. Zamiast podążać za społecznymi oczekiwaniami, wybierają to, co naprawdę ich wzmacnia. To nie lenistwo, lecz przejaw dojrzałości i samoświadomości.

Warto pamiętać, że preferowanie samotności nie jest problemem do rozwiązania, lecz informacją o indywidualnych potrzebach i sposobie funkcjonowania. W świecie nastawionym na ekstrawersję i nieustanne kontakty, osoby ceniące domowe zacisze często muszą mierzyć się z niezrozumieniem. Tymczasem ich wybory są równie wartościowe i zdrowe, jak te podejmowane przez osoby towarzyskie.

Kluczem jest rozpoznanie, czy decyzja o pozostaniu w domu wynika z autentycznej potrzeby, czy z lęku przed światem. Jeśli to pierwsze - warto zaufać sobie i nie dać się wpędzić w poczucie winy. Każdy z nas ma prawo do własnego stylu życia i sposobu dbania o siebie.

Trump o Europie: Gnijące narody, słabi przywódcy

W wywiadzie dla Politico Donald Trump w niewybrednych słowach skrytykował przywódców europejskich. "Uważam, że są słabi" - stwierdził prezydent USA, dodając, że jego zdaniem "Europa nie wie, co robić". To jeden z najostrzejszych amerykańskich ataków na kierownictwo polityczne w Europie. Wypowiedzi zbiegają się w czasie z opublikowaniem nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, w której Europa potraktowana jest jako region słaby i wymagający korekty politycznej. Trump wezwał także do przeprowadzenia wyborów w Ukrainie.

  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy do RMF24.pl

Paternalistyczne podejście Trumpa do Europy znalazło swoje odzwierciedlenie w wywiadzie dla Politico. Prezydent USA uważa, że nie ma wśród liderów europejski wrogów, a znaczną część z nich "bardzo lubi". Ogólna ocena działań polityków z UE jest jednak negatywna.

Znam dobrych liderów. Znam złych liderów. Znam tych mądrych. Znam tych głupich. Zdarzają się też naprawdę głupi. Ale, no cóż, nie radzą sobie dobrze. Europa nie radzi sobie dobrze pod wieloma względami - mówił w rozmowie z dziennikarką Dashą Burns.

W kontekście Ukrainy, krytyka prezydenta USA koncentruje się wokół twierdzeń: "dużo mówią" i "nic nie tworzą" - co jest powieleniem obiegowej i niepopartej faktami opinii o blokadzie procesów decyzyjnych na Starym Kontynencie. Europa oczywiście nie działa na zasadzie dekretów wykonawczych, jak dzieje się to w Stanach Zjednoczonych, i podjęcie niektórych decyzji zajmuje więcej czasu, niemniej UE przekazała Ukrainie pomoc o wyższej wartości niż ta z USA, a obecnie finansuje uzbrojenie dla Kijowa, kupowane w Waszyngtonie.

Trumpa zapytano o nową strategię bezpieczeństwa, w której nawołuje się do korekty kursu politycznego UE. Według prezydenta, polityka migracyjna Wspólnoty (choć właśnie ulega poważnym zmianom) doprowadzi do tego, że "wiele z tych krajów nie będzie już krajami zdolnymi do życia". W tym miejscu Trump chwalił premiera Węgier Viktora Orbana, który "świetnie radzi sobie z migracją". W tym kontekście znalazło się także miejsce na ciepłe słowa pod adresem Polski.

Polska również pod tym względem wykonała świetną robotę. Ale większość europejskich, no cóż, narodów... one gniją. One gniją - mówił Donald Trump.

Dziennikarka zapytała Trumpa, czy jego ostre słowa pod adresem Europy są formą okazania jej "surowej miłości" i próbą sprowokowania jej do działania. 

Nie. Nie. Myślę, że są słabi, ale myślę też, że chcą być bardzo poprawni politycznie. Nie... Myślę, że nie wiedzą, co robić. Europa nie wie, co robić. Nie wiedzą też, co robić w kwestii handlu. Mam na myśli, że obserwuję wiele sytuacji handlowych, wiesz, które tam się dzieją. Jest trochę niebezpiecznie. Ale... ale Europa, no cóż, chce być poprawna politycznie, a to ją osłabia. To właśnie ją osłabia -tak prezydent USA mówił o liderach politycznych Europy.

Donald Trump w najnowszym wywiadzie dla portalu Politico stwierdził, że Ukraina powinna przeprowadzić wybory prezydenckie, ponieważ - jego zdaniem - od ostatniego głosowania minęło już zbyt wiele czasu. 

Tak, uważam, że nadszedł czas. Myślę, że to ważny moment na przeprowadzenie wyborów. Władze wykorzystują wojnę, by ich nie organizować, ale uważam, że naród ukraiński powinien mieć taki wybór. Być może Zełenski by wygrał - przekazał.

Prezydent USA dodał, że obecna sytuacja w Ukrainie "dochodzi do tego, że to już nie jest demokracja".

Trump skrytykował władze w Kijowie za to, że - jego zdaniem - "nie czytają porozumień" i "nie grają według zasad", czyich - nie powiedział. Ocenił, że Ukraina jest bardzo odważna, ale Rosja ma znacznie więcej atutów w ręku i siła Moskwy w końcu przeważy. Po raz kolejny powtórzył twierdzenie o tym, że nie jest to "jego wojna, ale wojna Joe Bidena" oraz, że doszło do niej, bo Władimir Putin "nie miał szacunku" do byłego prezydenta USA.

Rewolucja w pochówkach? Legalizacja rozsypywania prochów coraz bliżej

Po raz pierwszy od dekad realna staje się perspektywa legalizacji rozsypywania prochów poza cmentarzami oraz dopuszczenia pochówków w miejscach innych niż tradycyjne nekropolie. Ministerstwo Zdrowia oficjalnie stwierdziło, że postulowane zmiany nie niosą zagrożeń epidemiologicznych, a kolejne resorty przygotowują swoje stanowiska. Czy Polska stanie się kolejnym europejskim krajem, w którym pożegnanie z bliskimi będzie mogło odbywać się wśród natury?

  • Podczas posiedzenia Senackiej Komisji Petycji omawiano petycję o liberalizację prawa pogrzebowego.
  • Propozycje obejmują m.in. rozsypywanie prochów w specjalnych miejscach, legalizację pochówku poza cmentarzami, a także tworzenie cmentarzy leśnych.
  • Ministerstwo Zdrowia potwierdziło, że kremacja i rozsypywanie prochów nie stanowią zagrożenia epidemiologicznego.
  • Temat wymaga współpracy między kilkoma ministerstwami, które muszą wydać odpowiednie decyzje.
  • Więcej informacji z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

Podczas posiedzenia Senackiej Komisji Petycji, które odbyło się 18 listopada, ponownie rozważano obywatelską petycję dotyczącą liberalizacji prawa pogrzebowego. Wśród kluczowych propozycji znalazły się:

  • Możliwość rozsypywania prochów w specjalnie wyznaczonych miejscach - takich jak lasy, parki czy akweny, zarządzane przez gminy.
  • Legalizacja pochówku prochów poza cmentarzami - także na prywatnych działkach, pod warunkiem zachowania zasad bezpieczeństwa sanitarnego.
  • Tworzenie cmentarzy leśnych - gdzie urny lub prochy trafiają do ziemi, a miejsce pochówku oznacza roślina, najczęściej drzewo.

To propozycje, które wyraźnie przesuwają akcent z tradycyjnych cmentarzy na rozwiązania proekologiczne, inspirowane praktykami znanymi z Holandii, Szwajcarii czy Niemiec.

Jak poinformował Rynek Zdrowia, kluczowe stanowisko w sprawie przedstawiła Joanna Kujawa z Departamentu Zdrowia Publicznego. Jak podkreśliła, zarówno kremacja, jak i rozsypywanie prochów nie generują zagrożenia epidemiologicznego. To pierwsza tak jednoznaczna deklaracja ze strony resortu zdrowia, która otwiera drogę do dalszych prac legislacyjnych.

Ministerstwo Zdrowia nie widzi potrzeby wprowadzania dodatkowych obostrzeń sanitarnych, jednak podkreśla, że temat wymaga współpracy z innymi resortami - rozwoju i technologii, klimatu i środowiska, infrastruktury oraz spraw wewnętrznych. To właśnie te ministerstwa mają ocenić m.in. kwestie własności gruntów, wpływu na środowisko, planowania przestrzennego i porządku publicznego.

Wniosek o skierowanie sprawy do analiz międzyresortowych zgłosiła senator Jolanta Piotrowska. Zyskał on poparcie senatorów, którzy wskazywali na kilka istotnych problemów:

  • Brak gruntów pod nowe cmentarze - coraz trudniej znaleźć miejsce na tradycyjne pochówki, zwłaszcza w dużych miastach.
  • Społeczne oczekiwanie większej swobody - coraz więcej osób chce samodzielnie decydować o formie pochówku swoich bliskich.
  • Potrzeba dostosowania przepisów do zmieniających się realiów kulturowych i ekologicznych - Polacy coraz częściej wybierają kremację i szukają alternatywnych, bardziej naturalnych form pożegnania.

Senator Piotr Masłowski zwrócił uwagę, że już dziś wielu obywateli decyduje się na nieformalne rozsypywanie prochów, co wskazuje na wyraźną lukę w obowiązującym prawie. Z kolei senator Monika Piątkowska podkreśliła, że zmiana zasad pochówku dotyka bardzo wrażliwych społecznie obszarów - kwestii religijnych, tradycji oraz roli nekropolii w kulturze. Jej zdaniem konieczne są szerokie konsultacje społeczne i pogłębiona analiza skutków ewentualnych zmian.

Obowiązujące w Polsce prawo jest jednoznaczne: zwłoki można chować wyłącznie w grobach ziemnych, murowanych, katakumbach lub przez zatopienie w morzu (tu w wyjątkowych przypadkach - red.). Prochy zmarłych mogą natomiast trafić do grobu lub kolumbarium, ale wyłącznie na terenie cmentarza. Brak alternatywnych rozwiązań sprawia, że postulaty liberalizacyjne wracają regularnie od lat, jednak dotychczas nie doprowadziły do zmiany ustawy.

Cztery kluczowe ministerstwa mają teraz czas na przygotowanie swoich opinii. Jeśli żadne z nich nie wskaże poważnych ryzyk prawnych, środowiskowych czy infrastrukturalnych, Senat może uruchomić proces legislacyjny.

Wrócił odrestaurowany. Powstaniec ponownie w Chorzowie

  • Po kompleksowej renowacji Pomnik Powstańca Śląskiego ponownie stanął na Placu Powstańców Śląskich w Chorzowie. Monument, upamiętniający walkę o przynależność Górnego Śląska do Polski, przeszedł gruntowną konserwację, obejmującą m.in. oczyszczenie rzeźby, uzupełnienie cokołu, wymianę części płyt granitowych oraz zabezpieczenie hydrofobowe. Resort kultury dofinansował prace kwotą 238 tys. zł.

    • Pomnik Powstańca Śląskiego po gruntownej renowacji wrócił na Plac Powstańców Śląskich w Chorzowie, upamiętniając walkę o polskość regionu.
    • Prace konserwatorskie objęły m.in. oczyszczenie rzeźby, naprawę cokołu i zabezpieczenie monumentu.
    • Monument pozostaje ważnym symbolem pamięci historycznej i tożsamości lokalnej społeczności, a władze miasta planują dalszą rewitalizację placu.
    • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl

    Jak podkreśla miejska konserwator zabytków Anna Piontek, pomnik jest nie tylko symbolem pamięci o powstaniach śląskich, ale także świadkiem burzliwej historii regionu. Po raz pierwszy odsłonił go w 1927 roku prezydent Ignacy Mościcki, w miejscu wcześniejszego pomnika Germanii. Zniszczony przez Niemców podczas II wojny światowej, powrócił do przestrzeni publicznej w 1971 roku, już w obecnej lokalizacji.

    Monument przedstawia powstańca w stroju hutnika, co nawiązuje do przemysłowego charakteru dawnej Królewskiej Huty. Według Adama Lapskiego z Wydziału Kultury, Sportu i Promocji Urzędu Miasta w Chorzowie twarz postaci wzorowana jest na Juliuszu Ligoniu, śląskim działaczu narodowym. Pomnik waży ok. 3,8 tony i mierzy blisko cztery metry wysokości, a postument - 3,5 metra.

    Władze Chorzowa zapowiadają, że w przyszłości możliwa jest także szersza rewitalizacja Placu Powstańców Śląskich, by miejsce to nadal pełniło funkcję przestrzeni pamięci i refleksji nad historią regionu.

    Powstania śląskie z lat 1919-1921 doprowadziły do przyłączenia najbardziej uprzemysłowionej części Górnego Śląska do Polski. W trzecim powstaniu wzięło udział nawet 60 tys. ochotników. W 1922 roku Rada Ambasadorów podzieliła Górny Śląsk między Polskę a Niemcy, a polska część regionu uzyskała autonomię gospodarczą i polityczną.

    Sosnowiec Południowy przejdzie metamorfozę. Miasto przejęło historyczny budynek

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Rekomendacje Polski 2050 na wiceministrów. Znamy nazwiska

Rekomendacje Polski 2050 na wiceministrów. Znamy nazwiska

Polska 2050 rekomendowała troje posłów na stanowiska wiceministrów - dowiedział się dziennikarz RMF FM Kacper Wróblewski. Chodzi o posady w ministerstwach: pracy, sportu i funduszy.

Po tym, jak Szymon Hołownia oddał fotel marszałka Włodzimierzowi Czarzastemu, Polska 2050 nadal czeka na powołanie nowego wicepremiera. Wszystko wskazuje na to, że stanie się to dopiero po wewnętrznych wyborach w partii.

Takiego scenariusza nie wykluczają politycy tego ugrupowania. Jednocześnie Polska 2050 liczy na podpis premiera Donalda Tuska pod trzema nominacjami na stanowiska wiceministrów, które na biurku szefa rządu leżą od kilkunastu tygodni.

My oczekujemy też na dokończenie rekonstrukcji na poziomie wiceministrów z naszej strony. Tam są trzy czy cztery propozycje, które powinny zostać uwzględnione. Spodziewam się, że to się stanie - mówił w Sejmie wicemarszałek izby Szymon Hołownia.

Według informacji RMF FM w grze są trzy nazwiska. Nową wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej miałaby zostać posłanka Maja Nowak, która zastąpiłaby wiceministra Łukasza Krasonia. Według nieoficjalnych informacji Polska 2050 już w czerwcu wycofała jego rekomendację.

Nową wiceminister sportu i turystyki miałaby zostać Żaneta Cwalina-Śliwowska. O tej nominacji jako pierwsza informowała Wirtualna Polska. Z kolei do ministerstwa funduszy i polityki regionalnej miałby dołączyć poseł Łukasz Osmalak. Wcześniej rekomendowany na to stanowisko był Bartosz Romowicz, jednak ostatecznie polityk z Podkarpacia wycofał swoją kandydaturę.

Wszystko wskazuje na to, że dopiero po wewnętrznych wyborach w Polsce 2050, zarówno temat wicepremiera, jak i wiceministrów zostanie zamknięty. Europoseł Michał Kobosko w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 nie wykluczył scenariusza, że to Szymon Hołownia pozostanie liderem, jeśli nie zostanie komisarzem w ONZ.

Polityk zarysował też możliwy scenariusz dotyczący funkcji wicepremiera, sugerując, że wybór przewodniczącego partii może mieć wpływ na nominację. Jeżeli Hołownia wygra, logiczne byłoby, że to on znajdzie się w rządzie jako wicepremier - stwierdził europoseł.

Oto playlista dla tych, którzy nienawidzą świątecznych hitów. Stworzył ją znany muzyk

Kolorowe światełka, choinki i dźwięki świątecznych przebojów to nieodłączny element grudniowej atmosfery. Jednak nie każdy z nas z radością słucha w kółko tych samych piosenek. Dla wszystkich, którzy mają już dość tradycyjnych świątecznych hitów, David Byrne przygotował coś specjalnego.

  • Po więcej ciekawych informacji z Polski i ze świata zapraszamy na RMF24.pl.

David Byrne, były frontman legendarnego zespołu Talking Heads, postanowił wyjść naprzeciw tym, którzy nie przepadają za klasycznymi świątecznymi utworami.

Na platformie Spotify udostępnił wyjątkową playlistę zatytułowaną "David Byrne Radio Presents: Christmas Music for People Who Hate Christmas Music", czyli "Świąteczna muzyka, dla tych, którzy nienawidzą świątecznej muzyki".  

Składanka zawiera aż 32 utwory, które mają być alternatywą dla wszechobecnych świątecznych szlagierów.

"Ta playlista nie jest o przesileniu, ani nie ma w sobie żadnego pogańskiego przesłania. To zabawne piosenki, które delikatnie nawiązują do świąt. Miłej zabawy!" – wyjaśnił na platformie Byrne.

Wśród propozycji świątecznych piosenek znalazły się m.in. „Christmas Is” hip-hopowego zespołu Run-DMC, „Another Lonely Christmas” Prince’a, „I've Been a Good Girl” Macy Gray, „Dreamer's Holiday” Williego Nelsona czy „Santa Doesn't Know You Like I Do” Sabriny Carpenter. 

Nie zabrakło także własnego utworu Byrne’a – "Fat Man's Comin".

Playlista została stworzona z myślą o tych, którzy nie mogą już słuchać takich hitów jak "All I Want for Christmas" czy "Last Christmas". 

To idealna propozycja dla osób pracujących w galeriach handlowych, kawiarniach czy sklepach, gdzie świąteczne melodie rozbrzmiewają już od listopada.

To także muzyczna odskocznia dla wszystkich, którzy chcą poczuć świąteczny klimat w nieco inny sposób.

Warto przypomnieć, że David Byrne już w przyszłym roku odwiedzi Polskę

Artysta będzie jedną z gwiazd festiwalu Open’er, a jego koncert zaplanowano na 1 lipca 2026 roku. 

We wrześniu tego roku ukazał się także jego najnowszy solowy album studyjny "Who Is The Sky?".

Księżniczka Wiktoria na pokładzie Gripena. Następczyni tronu poznała tajemnice obrony Szwecji

Księżniczka Wiktoria, przyszła królowa Szwecji, skończyła kurs w szwedzkich siłach powietrznych. Jej szkolenie obejmowało nie tylko loty myśliwcem Gripen, ale także zapoznanie z zaawansowanymi systemami obrony powietrznej, w tym amerykańskim Patriotem.

Szwedzki dwór królewski oraz wojsko oficjalnie poinformowały, że księżniczka Wiktoria ukończyła szkolenie sił powietrznych. Następczyni tronu nie tylko miała okazję lecieć legendarnym myśliwcem Jas 39 Gripen, ale również wcieliła się w rolę członka czteroosobowego zespołu bojowego.

Podczas ćwiczeń Wiktoria wraz z drużyną musiała stawić czoła realistycznemu scenariuszowi walki powietrznej. Celem było powstrzymanie ataku dwóch wrogich maszyn na strategiczne mosty Szwecji.

Szkolenie księżniczki nie ograniczało się jednak tylko do przestworzy. Wiktoria odwiedziła także Centrum Kosmiczne Esrange na północy kraju, gdzie mogła przyjrzeć się z bliska szwedzkim technologiom kosmicznym. Kolejnym punktem programu był Pułk Obrony Powietrznej w Halmstad, gdzie przyszła królowa przeszła szkolenie z zakresu obrony powietrznej oraz zintegrowanego systemu NATO IAMD.

Szczególne wrażenie zrobiła na niej prezentacja amerykańskiego systemu Patriot - jednego z najnowocześniejszych narzędzi do ochrony przestrzeni powietrznej. Wiktoria zapoznała się również z doświadczeniem szwedzkich pilotów, którzy latem brali udział w natowskiej misji w Polsce. Przypomnijmy, że szwedzkie Gripeny stacjonowały wtedy na lotnisku w Malborku, gdzie wspierały ochronę polskiego nieba.

Wiosną tego roku księżniczka Wiktoria ukończyła kurs oficerski i awansowała na stopień chorążego, wpisując się w tradycję rodziny królewskiej, która od wieków była związana z wojskiem. Jej ojciec, król Karol XVI Gustaw, odgrywa dziś rolę najwyższego przedstawiciela sił zbrojnych, choć już od 1975 roku faktyczny nadzór nad armią sprawuje rząd.

Wydanie komunikatu o zakończeniu szkolenia przez następczynię tronu zbiegło się w czasie ze słynnymi świątecznymi przelotami szwedzkich sił powietrznych. Samoloty układają się wtedy na niebie w kształt choinki. W tym roku po raz pierwszy wziął w nich udział najnowszy model Jas 39 Gripen E, a do wspólnych lotów zaproszono także sojuszników z Danii i Finlandii.

Warto podkreślić, że w Szwecji temat obronności od kilku lat powraca z nową siłą. Po przywróceniu w 2017 roku powszechnego poboru do wojska, w odpowiedzi na rosnące zagrożenie ze strony Rosji, bezpieczeństwo narodowe stało się jednym z głównych tematów politycznych i społecznych.

Czarna dziura wybucha i wyrzuca materię z niebywałą prędkością

Astronomowie korzystający z rentgenowskich teleskopów kosmicznych XMM-Newton i XRISM zaobserwowali nigdy wcześniej niewidziany wybuch supermasywnej czarnej dziury. Na łamach czasopisma "Astronomy and Astrophysics" opisują zjawisko, które doprowadziło do wyrzucenia materii w przestrzeń kosmiczną z oszałamiającą prędkością 60 000 km na sekundę. Ta gigantyczna czarna dziura kryje się w galaktyce spiralnej NGC 3783, odległej od Ziemi o 130 milionów lat świetlnych.

  • Po raz pierwszy zaobserwowano ultraszybki wiatr materii wyrzucony przez supermasywną czarną dziurę.
  • Prędkość wyrzuconej materii osiągnęła aż 60 000 km/s.
  • Zjawisko miało miejsce w galaktyce NGC 3783, oddalonej o 130 milionów lat świetlnych od Ziemi.
  • Obserwacje przeprowadzono przy użyciu teleskopów XMM-Newton i XRISM.
  • Mechanizm wyrzutu materii przypomina koronalne wyrzuty masy ze Słońca, ale w znacznie większej skali.
  • Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.

W galaktyce NGC 3783 pięknie sfotografowanej niedawno przez Kosmiczny Teleskop Hubble’a, astronomowie zauważyli jasny błysk rentgenowski od czarnej dziury, który szybko zgasł. Wkrótce pojawił się tam wiatr materii szalejący z prędkością jednej piątej prędkości światła. Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy, jak czarna dziura tworzy wiatr materii uciekającej z taką szybkością. Po raz pierwszy też zobaczyliśmy, jak szybki wybuch promieniowania rentgenowskiego z czarnej dziury natychmiast wywołuje ultraszybki wiatr, formujący się w ciągu zaledwie jednego dnia - mówi główny badacz, Liyi Gu z Organizacji Badań Kosmicznych Holandii (SRON).

Aby zbadać NGC 3783 i jej czarną dziurę, Gu i współpracownicy jednocześnie wykorzystali kosmiczne obserwatorium Europejskiej Agencji Kosmicznej XMM-Newton oraz misję XRISM (X-Ray Imaging and Spectroscopy Mission), prowadzoną przez Japońską Agencję Kosmiczną JAXA przy współudziale ESA i NASA. Czarna dziura, o której mowa, ma masę równą 30 milionom Słońc. Pożerając pobliską materię, zasila niezwykle jasny i aktywny obszar w centrum galaktyki spiralnej. Ten obszar, znany jako aktywne jądro galaktyczne (AGN), świeci we wszystkich rodzajach światła i wyrzuca w przestrzeń potężne strumienie (dżety) promieniowania i materii.

AGN to naprawdę fascynujące i intensywne rejony, kluczowe cele obserwacji zarówno dla XMM-Newton, jak i XRISM. Wiatry materii wokół tej czarnej dziury wydają się powstawać, gdy splątane pole magnetyczne AGN nagle się "rozplątuje". To podobnie jak błyski Słońca, ale w skali niewyobrażalnie większej - tłumaczy współautor odkrycia, Matteo Guainazzi z projektu XRISM w ESA. 

Strumienie materii z tej czarnej dziury przypominają duże słoneczne wybuchy znane jako koronalne wyrzuty masy, które powstają, gdy Słońce wyrzuca strumienie przegrzanej materii w przestrzeń. W ten sposób badanie pokazuje, że supermasywne czarne dziury czasami zachowują się nieco jak nasza własna gwiazda, co sprawia, że te tajemnicze obiekty wydają się nieco mniej obce.

Aktywne jądra galaktyczne odgrywają dużą rolę w ewolucji ich galaktyk macierzystych na przestrzeni czasu oraz w procesie powstawania nowych gwiazd. Lepsze poznanie magnetyzmu AGN i sposobu, w jaki powstają takie wyrzuty masy jest kluczowe dla zrozumienia historii galaktyk w całym Wszechświecie - podkreśla współautorka pracy, stypendystka ESA, Camille Diez.

XMM-Newton to pionierski instrument do badań gorącego i ekstremalnego Wszechświata, który działa od ponad 25 lat, podczas gdy XRISM od momentu startu we wrześniu 2023 roku pracuje nad odpowiedzią na kluczowe pytania dotyczące sposobu, w jaki materia i energia przemieszczają się w kosmosie. 

Oba rentgenowskie teleskopy kosmiczne współpracowały przy tych konkretnych obserwacjach, by lepiej zarejestrować i zrozumieć to unikatowe zdarzenie. XMM-Newton śledził ewolucję początkowego błysku za pomocą swojego Monitora Optycznego oraz oceniał zakres prędkości strumieni materii przy pomocy Europejskiej Kamery Obrazowania Fotonów (EPIC). XRISM zaobserwował błysk i wiatr materii z pomocą instrumentu Resolve, badając także prędkość, strukturę strumieni materii oraz sposób ich wyrzutu w przestrzeń.

Zmiana na pozycji lidera. Teraz tam zarabia się najwięcej

Zmiana na pozycji lidera. Teraz tam zarabia się najwięcej

​Z danych najnowszych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w rankingu przeciętnego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw w polskich miastach nastąpiła zmiana lidera. Zgodnie z danymi za październik 2025 najwyżej uplasował się Kraków z wynikiem 11 160,39 zł brutto. Na podium znalazła się również Warszawa i Gdańsk, którym do pierwszego miejsca brakuje odpowiednio ponad 550 zł i prawie 790 zł. Z kolei najniższy wynik odnotował Gorzów Wielkopolski - 7 510 zł. Wartość dla całej Polski wyniosła 8 865,12 zł.

Jak poinformował Główny Urząd Statystyczny, przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w Polsce w październiku 2025 roku wyniosło 8 865,12 zł.

W porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku oznacza to wzrost o 6,6 proc. W stosunku do września wartość ta wzrosła o 1,3 proc. Do poprawy wyników w dużej mierze przyczyniła się większa liczba wypłacanych nagród i premii.

W październiku 2025 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w Krakowie wyniosło 11 160,39 zł. To wzrost o 1,1 proc. w porównaniu do poprzedniego miesiąca i aż o 9,2 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Główne sektory, które przyczyniły się do wzrostu płac w stolicy Małopolski, to informacja i komunikacja, działalność związana z kulturą, rozrywką i rekreacją, administrowanie i działalność wspierająca, transport i gospodarka magazynowa, a także handel, naprawa pojazdów samochodowych oraz budownictwo.

W Warszawie średnia pensja brutto w październiku 2025 wyniosła 10 606,89 zł, co oznacza wzrost o 1,5 proc. w stosunku do września oraz o 4,3 proc. w porównaniu z październikiem 2024 roku.

Największy wzrost wynagrodzeń odnotowano w sektorach budownictwa, handlu, obsługi rynku nieruchomości, zakwaterowania i gastronomii, a także w przemyśle, transporcie i komunikacji.

Trzecie miejsce pod względem wysokości zarobków zajmuje Gdańsk, gdzie przeciętne wynagrodzenie wyniosło 10 370,97 zł brutto. To o 3 proc. mniej niż miesiąc wcześniej, z kolei w ujęciu rok do roku oznacza to wzrost o 5,9 proc.

Spadki wynagrodzeń z miesiąca na miesiąc w Gdańsku dotyczyły głównie branży informatycznej, budownictwa, handlu oraz sektora zakwaterowania i gastronomii.

Na drugim biegunie znalazły się miasta takie jak Gorzów Wielkopolski, Białystok i Kielce. W Gorzowie Wielkopolskim przeciętne wynagrodzenie wyniosło 7 510 zł, w Białymstoku 7 584,90 zł, a w Kielcach 7 731,93 zł. To znacznie poniżej średniej krajowej.

Dane GUS pokazują, że rynek pracy w Polsce staje się coraz bardziej zróżnicowany pod względem wysokości wynagrodzeń. Różnica zarobków między Krakowem, gdzie w październiku zarobki brutto były najwyższe, a Gorzowem Wielkopolskim, gdzie były najniższe, wyniosła bowiem 3 650,39 zł.

Ile wyniosły przeciętne zarobki w pozostałych ośrodkach miejskich w październiku 2025? Pełna lista miast wojewódzkich wraz z kwotą:

  •   Białystok - 7 584,90 zł,
  •   Bydgoszcz - 8 300,44 zł,
  •   Gdańsk - 10 370,97 zł,
  •   Gorzów Wielkopolski - 7 510 zł,
  •   Katowice - 9 782,69 zł,
  •   Kielce - 7 731,93 zł,
  •   Kraków - 11 160,39 zł,
  •   Lublin - 8 233,14 zł,
  •   Łódź - 8 486,86 zł,
  •   Olsztyn - 7 877,05 zł,
  •   Opole - 8 507,44 zł,
  •   Poznań - 9 589,37 zł,
  •   Rzeszów - 9 273,66 zł,
  •   Szczecin - 9 182,33 zł,
  •   Toruń - 8 514,54 zł,
  •   Warszawa - 10 606,89 zł,
  •   Wrocław - 9 478,54 zł,
  •   Zielona Góra - 8 381,12 zł.

Ponad 100 mln na wodociągi i kanalizację na Lubelszczyźnie

Samorządy z województwa lubelskiego otrzymają dodatkowe 107 mln zł z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na budowę wodociągów i kanalizacji na terenach wiejskich – poinformował Urząd Marszałkowski w Lublinie. Inwestycje mają zostać zrealizowane do maja 2026 roku.

  • Samorządy z Lubelszczyzny otrzymają dodatkowe 107 mln zł z KPO na budowę wodociągów i kanalizacji na terenach wiejskich.
  • Powstanie ponad 100 km sieci, 500 oczyszczalni i prawie 6,6 tys. przyłączy.
  • Dofinansowanie pokryje 100 proc. kosztów kwalifikowanych, a środki trafią do wielu gmin, które czekają na poprawę infrastruktury wodno-kanalizacyjnej.
  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl

Wicemarszałek województwa Marek Wojciechowski przekazał, że w naborze na dofinansowanie inwestycji w zakresie systemów zaopatrzenia w wodę lub odprowadzania ścieków na terenach wiejskich wpłynęło 146 wniosków na łączną kwotę blisko 570 mln zł. Dotychczas podpisano 20 umów na ponad 71 mln zł, a dzięki zwiększeniu funduszy łączna pula środków wzrośnie do 180 mln zł, co pokryje ok. 31 proc. zgłoszonych potrzeb.

Dzięki środkom z KPO powstanie ponad 100 km nowych sieci wodociągowych i kanalizacyjnych, 500 przydomowych oczyszczalni ścieków oraz blisko 6,6 tys. przyłączy do sieci.

Dofinansowanie otrzymały gminy: Łaszczów, Kraśnik, Jarczów, Uścimów, Ostrów Lubelski, Grabowiec, Kraśniczyn, Nielisz, Niedźwiada, Goraj, Hańsk, Frampol, Sosnowica, Zamość, Zalesie, Krasnobród, Rejowiec Fabryczny, Jeziorzany, Łopiennik Górny i spółka Eko Nowa z Piszczaca.

Na dodatkowe środki mogą liczyć gminy: Międzyrzec Podlaski, Wyryki, Siedliszcze, Fajsławice, Komarów-Osada, Borki, Krasnystaw, Potok Wielki, Modliborzyce, Rybczewice, Turobin, Janowiec, Ostrówek, Gorzków, Serokomla, Krzywda, Chrzanów, Kąkolewnica, Firlej, Godziszów, Łuków, Tomaszów Lubelski, Mircze, Jabłonna, Spiczyn, Siennica Różana i Ulhówek.

Maksymalna kwota wsparcia to 5 mln zł, minimalna - 1 mln zł. Dofinansowanie pokrywa 100 proc. kosztów kwalifikowanych, czyli bezpośrednio związanych z realizacją projektu. Umowy mają zostać podpisane jeszcze w tym roku, a czas na realizację inwestycji i ich rozliczenie upływa 15 maja 2026 r.

Obecnie siecią kanalizacyjną objęte jest ok. 55 proc. regionu, a wodociągową - 88 proc. Wojciechowski podkreślił, że samorządy czekają na środki z KPO, by poprawić infrastrukturę.

Drastyczny wzrost zakażeń pokarmowych w Europie. Wróg czai się w lodówce

W Europie rośnie liczba poważnych zatruć pokarmowych, a bakteria Listeria stanowi coraz większe zagrożenie dla zdrowia publicznego. Najnowszy raport unijnych agencji ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności nie tylko ujawnia drastyczny wzrost zakażeń, ale także wskazuje na główne przyczyny tej niepokojącej sytuacji.

  • W 2024 roku w Europie odnotowano 6 558 ognisk zatruć pokarmowych, co oznacza wzrost o 14,5 proc. w porównaniu do poprzedniego roku.
  • Listeria monocytogenes, odporna na niskie temperatury, rośnie w gotowych do spożycia produktach jak sałatki, kiełbasy i sery pleśniowe, stanowiąc poważne zagrożenie.
  • Chcesz wiedzieć, jak chronić siebie i bliskich przed tym ukrytym zagrożeniem w Twojej lodówce? Sprawdź cały raport i bądź na bieżąco!

Rok 2024 przyniósł niepokojące wieści z europejskich laboratoriów i szpitalnych oddziałów. Według najnowszego raportu Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) oraz Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), na terenie Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii oraz ośmiu innych krajów spoza UE odnotowano aż 6 558 ognisk zatruć pokarmowych. To aż o 14,5 procent więcej niż rok wcześniej. Szczególną uwagę ekspertów przykuła Listeria monocytogenes - bakteria, która coraz częściej staje się sprawcą groźnych zakażeń.

"Rosnący trend zakażeń przenoszonych przez żywność jest prawdopodobnie wynikiem kombinacji czynników, w tym zmieniających się nawyków żywieniowych - na przykład większego spożycia gotowych do spożycia posiłków - a także niehigienicznych praktyk w obchodzeniu się z żywnością oraz starzejącej się populacji bardziej podatnej na choroby" - wskazuje raport.

Listeria monocytogenes to bakteria wyjątkowo odporna na niskie temperatury. Może rozwijać się i namnażać nawet w lodówce, dlatego stanowi szczególne zagrożenie w gotowych do spożycia produktach, takich jak sałatki, kanapki, kiełbasy czy sery pleśniowe. Według raportu, aż 3 procent gotowych do spożycia produktów spożywczych przekracza unijne limity bezpieczeństwa pod względem obecności Listerii. Najczęściej skażonym produktem okazały się kiełbasy fermentowane.

Mimo że zanieczyszczenia są rzadkie, Listeria może powodować poważne choroby, co czyni ją jednym z najpoważniejszych zagrożeń przenoszonych przez żywność, które monitorujemy - podkreśla Ole Heuer z ECDC.

W 2024 roku potwierdzono ponad 3 000 zakażeń Listerią, z czego aż 70 procent przypadków wymagało hospitalizacji. Statystyki są alarmujące: jedna na 12 osób zakażonych listerią zmarła.

Do zakażenia listerią najczęściej dochodzi poprzez spożycie skażonej żywności. Szczególnie niebezpieczne są:

  • niepasteryzowane mleko i produkty mleczne (np. sery pleśniowe, camembert, feta, brie),
  • surowe lub niedogotowane mięso oraz wędliny,
  • ryby wędzone na zimno i owoce morza,
  • gotowe do spożycia produkty, takie jak sałatki, kanapki, pasztety, kiełbasy, parówki,
  • warzywa i owoce, które nie zostały dokładnie umyte.

Listeria może przenosić się także z matki na dziecko w czasie ciąży lub porodu, a kontakt z zakażonymi zwierzętami lub ich wydalinami zdarza się rzadziej.

Listerioza, czyli choroba wywołana przez Listeria monocytogenes, stanowi szczególne zagrożenie dla:

  • kobiet w ciąży,
  • noworodków,
  • osób starszych,
  • osób z obniżoną odpornością.

U zdrowych dorosłych zakażenie często przebiega bezobjawowo lub przypomina lekką grypę. Jednak w przypadku osób z grup ryzyka infekcja może prowadzić do poważnych powikłań, takich jak zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, sepsa czy nawet śmierć.

Objawy zakażenia listerią mogą pojawić się od kilku dni do nawet dwóch miesięcy po spożyciu skażonej żywności. Wśród najczęstszych symptomów znajdują się:

  • gorączka,
  • dreszcze,
  • bóle mięśni i stawów,
  • bóle głowy,
  • zmęczenie,
  • biegunka, nudności, wymioty.

U osób z obniżoną odpornością, kobiet w ciąży, noworodków i osób starszych mogą wystąpić poważniejsze objawy: zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenie mózgu, sepsa, zaburzenia równowagi, drgawki. U kobiet w ciąży zakażenie może prowadzić do poronienia, przedwczesnego porodu lub zakażenia noworodka.

Według najnowszych dostępnych danych, w Polsce w 2024 roku potwierdzono około 120 przypadków listeriozy. Choć liczba ta wydaje się niewielka na tle całej Europy, specjaliści zwracają uwagę na stopniowy wzrost zachorowań w ostatnich latach.

Eksperci ECDC i EFSA podkreślają, że każdy z nas może podjąć proste kroki, by zminimalizować ryzyko zakażenia listerią i innymi groźnymi bakteriami:

  • utrzymuj temperaturę w lodówce na poziomie 5 st. C lub niżej.
  • spożywaj gotowe do spożycia posiłki przed upływem terminu ważności.
  • dokładnie gotuj mięso, ryby i jajka.
  • oddzielaj surową żywność od już ugotowanej.
  • myj ręce, narzędzia kuchenne i powierzchnie po kontakcie z surową żywnością.

Grupy wrażliwe (osoby starsze, kobiety w ciąży, osoby z osłabionym układem odpornościowym) powinny unikać produktów wysokiego ryzyka, takich jak gotowe do spożycia posiłki, mleko niepasteryzowane czy miękkie sery niepasteryzowane.

Warto pamiętać, że gotowanie i pasteryzacja skutecznie niszczą listerię.

Raport unijnych agencji zwraca także uwagę na inne groźne bakterie, takie jak Salmonella, Campylobacter czy Escherichia coli produkująca toksynę Shiga (STEC). W 2024 roku warzywa i inne produkty niepochodzenia zwierzęcego były powiązane z największą liczbą zgonów w ogniskach zatruć pokarmowych, dla których istniały mocne dowody dotyczące ich pochodzenia. Z kolei Salmonella była odpowiedzialna za większość ognisk obejmujących wiele krajów - głównym nośnikiem były jaja i produkty jajeczne.

W tym roku znaczna liczba krajów UE nie spełniła wszystkich celów dotyczących redukcji Salmonelli w drobiu, a jedynie 14 państw członkowskich osiągnęło pełną zgodność - mówi Frank Verdonck z EFSA.

Najnowszy raport UE to sygnał ostrzegawczy dla konsumentów, producentów i służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo żywności: dbałość o higienę, prawidłowe przechowywanie i przygotowanie jedzenia to dziś absolutna podstawa.

Pierwszy kraj zakazał mediów społecznościowych dla osób poniżej 16. roku życia

Pierwszy kraj zakazał mediów społecznościowych dla osób poniżej 16. roku życia

Dzisiaj, 9 grudnia (14:00)

Australia jako pierwszy kraj na świecie wprowadził radykalny zakaz korzystania z mediów społecznościowych przez osoby poniżej 16. roku życia. Nowe prawo, uchwalone przez Senat w listopadzie 2024 roku, wchodzi w życie od środy i nakłada na największe platformy społecznościowe obowiązek zablokowania dostępu nieletnim użytkownikom. Za złamanie przepisów grożą rekordowe kary finansowe.

  • Po więcej ciekawych informacji z Polski i ze świata zapraszamy na RMF24.pl.

Australijski Senat uchwalił zakaz korzystania z mediów społecznościowych przez osoby poniżej 16. roku życia w listopadzie 2024 roku. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ>>>

Zgodnie z nowymi przepisami, od północy w środę czasu lokalnego (wtorek godz. 14:00 czasu polskiego) dziesięć największych platform społecznościowych, w tym Facebook, Instagram, TikTok i YouTube, musi uniemożliwić dostęp osobom poniżej 16. roku życia.

Szacuje się, że nowe prawo dotknie ponad milion kont nieletnich Australijczyków. W przypadku niedostosowania się do przepisów firmom grozi grzywna sięgająca nawet 33 milionów dolarów.

Firmy technologiczne zapowiedziały wprowadzenie zaawansowanych metod weryfikacji wieku. Wśród nich są m.in. analiza aktywności w sieci, przesyłanie selfie, weryfikacja dokumentów tożsamości czy nawet danych bankowych.

Część platform już wcześniej rozpoczęła blokowanie tysięcy kont, przygotowując się do wejścia nowych przepisów w życie.

Jedyną platformą, która nie zadeklarowała współpracy z australijskimi władzami, jest serwis X należący do Elona Muska.

Nowe prawo spotkało się z ostrym sprzeciwem ze strony firm technologicznych oraz obrońców wolności słowa. Z drugiej strony, decyzję popierają rodzice i organizacje chroniące dzieci. 

"To przełomowy krok w ochronie najmłodszych przed zagrożeniami w sieci" – podkreślają zwolennicy regulacji.

Wpływ nowych przepisów ma być dokładnie analizowany przez australijskiego komisarza ds. e-bezpieczeństwa we współpracy z Uniwersytetem Stanforda oraz zespołem 11 naukowców przez co najmniej dwa lata.

Rozwiązaniom z uwagą przyglądają się już inne kraje, m.in. Wielka Brytania, Dania czy wybrane stany USA. Decyzja Australii może więc zapoczątkować globalną falę podobnych regulacji.

Czy inne państwa pójdą śladem Australii? Czas pokaże.

Przywitał policjantów z maczetami, próbował ugodzić nożem

  • Dzisiaj, 9 grudnia (13:58)

    ​55-latek z Torunia otworzył policjantom drzwi z maczetami w obu dłoniach, a następnie próbował ugodzić jednego z nich nożem w brzuch. Do niebezpiecznego zdarzenia doszło we wtorek rano, podczas zatrzymania mężczyzny za groźby karalne. Na szczęście policjant nie odniósł poważnych obrażeń. Zatrzymanemu grozi kara 10 lat więzienia.

    We wtorek rano toruńscy kryminalni udali się na Bydgoskie Przedmieście (to część urzędowa Torunia), aby zatrzymać mężczyznę podejrzanego o groźby karalne. Drzwi do mieszkania otworzył im 55-latek, który w dłoniach trzymał maczety.

    Policjanci natychmiast nakazali mężczyźnie odłożenie niebezpiecznych przedmiotów i poinformowali go o swojej tożsamości, jednocześnie sięgając po broń służbową. Mężczyzna podporządkował się poleceniom i odłożył maczety, jednak podczas zakładania kajdanek niespodziewanie zaatakował jednego z funkcjonariuszy nożem. Okazało się, że ukrył go przy nadgarstku. Napastnik próbował ugodzić nim policjanta w brzuch.

    Mundurowi natychmiast obezwładnili mężczyznę. Na szczęście zaatakowany policjant nie odniósł poważnych obrażeń - jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Z kolei 55-latek został umieszczony w policyjnej celi.

    Mężczyzna odpowie nie tylko za groźby karalne, ale także za atak na policjanta z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Grozi mu za to nawet 10 lat pozbawienia wolności. Policjanci zapowiadają wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Ważna decyzja wojewody dot. Centralnego Portu Komunikacyjnego

Dzisiaj, 9 grudnia (13:47)

Aktualizacja: 1 godz. 20 minut temu

Decyzja lokalizacyjna dotycząca budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) uzyskała rygor natychmiastowej wykonalności. We wtorek poinformował o tym wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski. Oznacza to, że możliwe będzie szybkie rozpoczęcie formalności związanych z uzyskaniem pozwoleń na budowę oraz uruchomienie procesu odszkodowawczego dla właścicieli przejmowanych działek.

  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl

Decyzja obejmuje tereny w gminach Teresin, Wiskitki i Baranów. Jak podkreślił wojewoda, wniosek o nadanie rygoru został złożony na podstawie znowelizowanej ustawy o CPK, a objęty nią teren jest kluczowy dla realizacji inwestycji.

Lokalizacyjna decyzja dotyczy nie tylko samego lotniska, ale także infrastruktury drogowej i kolejowej.

Wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski poinformował, że procesem odszkodowawczym w związku z budową CPK zostanie objętych 920 działek - 117 zabudowanych i 803 niezabudowane. Natomiast samych postępowań jest ponad 670, które obejmują właścicieli tych wszystkich działek - powiedział.

Frankowski zapewnił, że proces będzie transparentny, a same odszkodowania będą na podstawie opinii o wartości nieruchomości sporządzonych przez rzeczoznawców majątkowych, czyli tzw. operatów szacunkowych, co do których będzie możliwość wniesienia uwag zarówno przez mieszkańców, których obejmie ten proces, jak i CPK.

Co istotne, właściciele działek będą mogli otrzymać 85 proc. zaliczki, o którą będą wnioskowali, bez względu na to, czy będą odwoływać się od tej decyzji. Jeżeli będą się odwoływać, to nadal będą mogli otrzymać 85 proc. - dodał.

Wojewoda poinformował, że do wszystkich osób, które są objęte postępowaniem administracyjnym, zostaną wysłane zawiadomienia o wszczęciu procedury odszkodowawczej. Ze strony Urzędu Wojewódzkiego będą wskazani opiekunowie, którzy będą wyjaśniać ewentualne wątpliwości, które się pojawią.

Założenie jest takie, że proces zakończy się 31 marca. Mówimy o procesie operatów szacunkowych i wskazania wysokości odszkodowań. Natomiast w praktyce ten proces może trwać dłużej - powiedział Frankowski.

Wojewoda przypomniał, że procedurą odszkodowawczą objęci zostali właściciele działek, którzy nie zdecydowali się sprzedać nieruchomości w Programie Dobrowolnych Nabyć, w ramach którego CPK skupował działki po indywidualnych wycenach nieruchomości.

Zgodnie z harmonogramem, budowa lotniska ma ruszyć w 2026 roku. W 2031 roku planowane jest uzyskanie niezbędnych certyfikacji, a rok później - oddanie portu do użytku wraz z pierwszym odcinkiem Kolei Dużych Prędkości na trasie Warszawa - CPK - Łódź.

Szacowany koszt inwestycji do 2032 roku wynosi 131,7 mld zł.

❌